A także, co za tym idzie, nadchodzące tsunami. Nie tylko na morzu, pokala głowy i posłusznie wypełniające polecenia dłonie. Tsunami, które o czymś przypomni i udowodni, że dzisiaj sprawowana władza należy do nihilistycznych cyników.
Zatem pilim flaszkę Dogliani i cmokalim nad nią pienia wznosząc pod niebiosa. Chionetti Briccolero stało się niniejszym klasykiem dla piszącego te słowa, a Don Cristoforowi wręcz mowę odjęło, co wcale nie jest takie łatwe.
Po takiej flaszce nawet stado łabędzi w połowie stycznia w locie nad bagna nie jest w stanie zadziwić. Niespotykana lekkość bytu zasypuje czarne dziury, w czajniku bulgocze woda na herbatę, w garnku bucatini. Życie w końcu to tylko 5 składników przez 15 minut, reszta zaś to marność, Panie, czysta marność.
Chyba raczej nieznośna lekkość bytu. Ze trzy razy byłem na seminaryjnych zajęciach u Kundery w paryskim EHESS, kiedy to jednak było? Ludzie tak długo nie żyją. Ciągle wiertłem próbuję własny mózg rozwiercić i przypomnieć sobie, jaką to przecudnej urody opowiadankę chciałem opowiedzieć, lecz nic to nie daje, coraz głębiej się w niebyt zapadam.
Leave a Reply