Po zdjęciu szarego kapelusza kompromisu sprawa ma się tak: mój Teść staruszek, z którym dywagujemy nad wypijanymi butelkami, rzucił się (prawdopodobnie kierowany szacunkiem do grubych woluminów) na dzieło Piketty’ego leżące przy telewizorze i odkrył, iż nic się dlań nie zmieni, niezależnie od tego, czy wprowadzą podatek od wielkich fortun, czy też nie. Zauważył, też, istnienie zasadniczego prawa nierówności, a mianowicie, iż będąc bogatym, czyli posiadając kapitał (wszystko jedno jakiego pochodzenia), automatycznie stajemy się coraz bogatsi (innej opcji nie ma), natomiast nie posiadając żadnego kapitału pozostaniemy zawsze tam, gdzie jesteśmy, jako że zero generuje zero. Z tego dziadunio wnioskuje, całkiem słusznie, że skazani jesteśmy do końca dni naszych na sikacze, a Chateau Pétrus pozostanie mirażem, symbolicznie wskazując możliwość i odbierając ewentualność realizacji. 99% światowej populacji zerami, więc, pozostanie, zaś 1% kumulować będzie rosnące praktycznie w nieskończoność bogactwo.
Dodajmy do tego perspektywę całkowitej automatyzacji stanowisk wytwarzania i niespotykaną zdolność rozrodczą, jaką charakteryzują się króliki, a pozostanie nam jedynie łza krwawa pod okiem i sikacz kolejny na kolację.
Zakładając, natomiast, szary kapelusz kompromisu czarne chmury znikają, słoneczko pojawia się na nieboskłonie, ptaszki kontynuują utarczki nad stawem, sikacz smakami otacza godnymi recenzji na blogu i nawet świadomość nieuchronnego końca słodką się staje. I to by było na tyle.
Leave a Reply