Miałem co prawda napisać dzisiaj o dość sympatycznym bobalu z radosną etykietą, ale okoliczności zmuszają mnie do tego, bym pociągnął temat, czyli, jakby niektórzy uznali, gumę. Otóż po wpisie o wypalonych blogerach znalazło się kilka osób z komentarzami wyważonymi, rzekłbym: wręcz rozsądnymi. Znaczące jest jednak nie to, że pojawiły się komentarze (w zasadzie od zaczepionych w tym wpisie), lecz to, że od faktycznie zaczepionych spodziewanych komentarzy nie było, a podejrzewam też, że nie będzie. Mimo wszystko, coś się dziać zaczyna.
Propozycja projektu łączącego wysiłki blogerów jest interesująca, lecz trudna do wykonania, chociażby dlatego, że bloger do niepodległości swojej nadzwyczaj przywiązany jest i nie znosi, jak mu się ktoś do redakcji na chama wtrąca. Zresztą każdy z nas sporo w swoje dzieła wkłada wysiłku i trudno będzie komukolwiek z ukrytych marzeń zrezygnować. Jedynym wyjściem byłaby witryna zbiorcza, dajmy na to www.xxxxx.pl, a w tej witrynie poddomeny typu jarek.xxxxx.pl, zosia.xxxxx.pl, marek.xxxxx.pl i tak dalej. Jedyną rzeczą wspólną powinien jednak być wystrój, a więc poddomeny powinny różnić się autorami, a nie wyglądem. Podobny typ podejścia jest u mnie, gdzie www.winey.pl pączkuje i pojawiły się hiszpania.winey.pl, italia.winey.pl, w12zdaniach.winey.pl i tak dalej.
Wymaga zastanowienia, jak przełamać impas spowodowany pojawieniem się mediów społecznościowych. Faktycznie większość komentarzy pojawia się na FB, pod wpisami na blogu nikomu pisać się nie chce, jednak trzeba uświadomić sobie, że są to dwa różne typy rozmowy. Rozmowa na FB jest krótkim spotkaniem, zaczepką, plotkarskim maglem, natomiast komentarze pod wpisami z bloga, jeśli już są, są raczej dłuższymi rozmowami, dywagacjami, niekiedy nawet opowiastkami. Jedyną witryną, której udało się przenieść magiel z FB na swoje łamy, jest Winicjatywa, chociaż uważam, że jest to raczej ślepa uliczka, bo w końcu doprowadzi Winicjatywę wyłącznie na FB. Tego będzie wymagać oszczędne gospodarowanie.
Redaktor Bońkowski, któremu wszyscy zawdzięczamy wiele, ma swoje wady i zalety, jak każdy. Jest znakomitym felietonistą, mistrzem krótkiej puenty (w wielu momentach właśnie z niego czerpię wzory), a przede wszystkim świetnie służy za punkt odniesienia, jak kto woli, za matę treningową. W końcu jest on przede wszystkim managerem firmy i swojego nazwiska i nie wolno mieć pretensji, że dba właśnie o siebie. Pamiętajmy, że póki on będzie istniał, póty my będziemy mieli darmową promocję. Zatem nie przeginajmy. I to by było na tyle.
Leave a Reply