A jeśli wolność, to brak zależności. Nie mogę przyjmować od handlowców win na spróbowanie, jeśli chcę być niezależny. Wiem, że muszę zdać się na własną kieszeń. Wiem, też, że to trudne, lecz, chyba, możliwe. Trochę bawią mnie wypowiedzi pełne nieukrywanego żalu, jak to pewien recenzent dostał tyle butelek do spróbowania, że, aż, nie wie, co z tym robić. Hipokryzja, Panie, grubymi nićmi szyta. Czytacze się na mnie, to tak przy okazji, poobrażali, nikt nie dyskutuje. Jak, już, sobie wbili do głowy, że powinienem być ekspertem, to trudno im przełknąć fakt, że trąbię na cały świat o niezależności i o tym, jak trzeba uważać na przyjaciół, w tym, również, na przyjaciela wino. Cóż, żyjemy w takich czasach, kiedy każdy woli opowiadać, niby kokieteryjnie, o swoich uzależnieniach, mało, zaś, kto mówi o tym, jak szanować i zachować własną wolność. Przestałem się przejmować. Czytując różne znamienite blogi o winach zauważam, poza tym, coraz częściej, własne wpływy (w sarkastycznym traktowaniu tematu, czy też w pewnej swoistej terminologii). Ponieważ w fachu literata wzorce, też, są potrzebne, życzę naśladowcom wyłącznie sukcesów, ja będę dreptał własną drogą. Nie będę się, w każdym razie, kalibrował na wino, ani na cudze teksty, sam, bowiem, powinienem zbudować własny zamek, w którym miejsce znajdzie każdy i wszyscy po równo, bo łeb mam szeroki i wiele się, jeszcze, w nim pomieści. Radzę, jednak, naśladowcom: dbajcie o styl i przecinki, męczące, bowiem, jest czytanie tekstów pogiętych błędami.
Tak, niezależność to ważna sprawa. Ocenianie win darowanych z reguły będzie tendencyjne. Nie wszyscy są asertywni. Fatalne wino będzie złe. Złe wino będzie przeciętne. Przeciętne będzie dobre. Dobre będzie bardzo dobre. A to ostatnie stanie się znakomite. Co do dyskusji, to aktywność polemiczna czytaczy ma miejsce na winicjatywie. Czytacze-dyskutanci nie chcą się rozpraszać. Wszyscy powinni naśladować Koalę pod względem przynajmniej gramatycznym…
Dziękuję. Bardzo mi psychicznie pomogłeś. Trochę się ostatnio pogubiłem, lecz powoli wracam do siebie. Nie będę ekspertem od wina, chociażby dlatego, że nie zajmuję się tym zawodowo, na, tak zwany, “cały etat”, a nic dobrego nie wychodzi z rzeczy robionych na pół gwizdka, jednak staram się i uczę, jak mogę. Zresztą, pod zdjęciem Parkera na mojej stronie głównej zamieściłem link do jego wypowiedzi o standardach, gdzie pisze, również, o tym, jak powinno się winem zajmować, aby mieć odwagę o nim wypowiadać kategoryczne sądy. Unikam, więc, kategorycznych sądów, opisuję smakowe wrażenia odnosząc je do wypitych realnie łyków i, coraz rzadziej, wygłaszam opinie jednoznaczne. W takich momentach odnoszę się do wzorców, ludzi, którzy życie całe poświęcili zagadnieniu (tak, jak Johnson, Robinson, Parker, niekiedy Atkin, lecz ten ma coś z szałaputy) i tak mam zamiar dalej postępować. W Polsce pewne wzorce widzę w stylistach, pisarzach skupionych przy Winicjatywie, czy przy Czasie Wina, chociaż mniej się na nich opieram, jeżeli chodzi o wzorce niezależności. Tutaj wolę autorów piszących po angielsku, tam bowiem Duch Czasów na tyle się rozwinął, iż mogą pozwolić sobie na etykę i niezależność. W Polsce autorzy są w miejscu, w którym postawił ich obiektywny rozwój, a młody i pazerny kapitalizm nakazuje im kierować się raczej interesem (budują własne bogactwo po latach niedosytu), a o niezależności myśleć będą dopiero wówczas, kiedy zaspokoją podstawowe potrzeby. Sam jestem w trochę innej sytuacji, wiek podarował mi perspektywę, a ekonomicznie jestem podmiotem Jej Królewskiej Mości i widzę pewne sprawy inaczej. Na zakończenie zacytuję Foresta Gumpa: “Czasem życie to jedna wielka kloaka, więc dla dobra wszystkich za bardzo się nie wierć”. Trochę czasu musiało upłynąć, zanim sam to zrozumiałem. Pozdrawiam
Dlaczego od razu trzeba zostać ekspertem? Chęć bycia ekspertem, to taka narcystyczna zaborczość, a w sumie to maniera. Myślę, że większość blogerów chce być ekspertami. Chociaż teraz można zauważyć przechył w kierunku reportersko-literackim. To nawet sympatyczne jest. Lepsze niż “eksperckość”, fachowość, “profesjonalizm”, no i powaga ekspercka. Można nie być ekspertem i pisać o winie. Trzeba znaleźć swoją własną opowieść, narrację. To może wtedy być ciekawe, zarówno dla ekspertów winiarskich, jak i obojętnych na kwestie winiarskie. Zaprezentowanie pewnego oryginalnego ujęcia wzbogaca rzeczywistość. Nie wszystkich stać na oryginalność i niezależność, więc naśladują. To nawet nie jest złe, że naśladują. Jeżeli wzorzec jest dobry, a kopia przyzwoita, to dobrze.