Kiedym napisał tekst, w którym oceniałem zamiary Mateusza Morawieckiego, wcale nie chciałem źle oceniać Włochów. Po prostu, kraj ich od wielu lat trzęsie się gorzej niż ziemia w Marche, oni się do tego przyzwyczajali, aż zobojętnieli, konsumpcją zamknięto wielu usta, a system reprezentowany przez oczadziałego premiera myśli tylko o tym, jak ludzi wydoić. Trudno wtedy dziwić się, że każdy tam robi wszystko, aby od systemu uciec, wykiwać, okłamać, chociaż na co dzień są to ludkowie schludni, bardzo zapobiegliwi i pracowici, a przy tym pracę pojmujący ze słoneczną radością życia.
Renesansowi i z wyobraźnią przedsiębiorcy z Włoch uciekli, można spotkać ich u nas, czy w Anglii, z energią przyczyniają się do zwiększania naszego dochodu narodowego (a także przyrostu naturalnego) i powinniśmy cieszyć się, że dzięki nim możemy w sklepach spotkać porządne aglianico i znośne dolcetto (przypominam, że nazwa szczepu po polsku nie jest nazwą własną, to rzeczownik pospolity, dlatego należy ją pisać z małej litery, a nie tak, jak niemiecko-anglo-saksońska moda nakazuje; z dużej litery natomiast, jeśli jest nazwą własną konkretnego wina).
Dlatego lepiej z włoskiego systemu przykładu nie brać. Użyteczniej będzie powoli usuwać drobne absurdy w naszym systemie, krok po kroku; odrzucać idiotyzmy, wśród których chociażby kastowe przywileje pewnych grup, rozleniwionych jak jaszczury w słońcu i budować skrzętną zaradność na naszą nutę, Włochów pozostawiając własnemu losowi. Może się kiedyś obudzą z letargu kanapowej szczęśliwości i otrząsną z pasożytów. Tymczasem nasze zrewoltowane masy (Gombrowicz nazwałby to „parobki na salonach”) obruszają się na myśl o reformach (dajmy na to systemu oświaty), jeśli skutkiem reform byłby jakikolwiek wysiłek.
Stwierdzać, że na skutek reformy stracą miejsca pracy nauczyciele, jest – moim zdaniem – nadużyciem, szczególnie wtedy, kiedy reformując, nie zawsze rozsądnie, wyrzucaliśmy na zbity pysk tysiące łódzkich tkaczek, czy szwaczek. W oświacie, chyba, chodzi o jakość nauczania i wiedzę uczniów, a nie o szczęście i dobrobyt nieustanny nauczycieli? I nie stawiam tego pytania po to, by prowokować.
Włoski premier Matteo Renzi oburzył się publicznie, że Polacy zbyt pazerni są i zbyt chętni do wyłudzania unijnych funduszy. Nie mogę mu tego darować, szczególnie iż na co dzień z Włochami w Polsce pracując wiem, że uczyli nas tego właśnie włoscy doradcy. Uciekali ze zgniłego systemu do nas i uczyli sposobów na bogactwo i chyba nie po to, aby teraz nas obrażać. Europa Zachodnia przez wiele lat tolerowała i utrzymywała w naszych krajach zacofany socjalizm realny między innymi po to, by zwiększyć u siebie akumulację kapitału, strasząc własnych obywateli komunizmem. Po ludzku mówiąc, im bardziej oni stawali się bogaci, tym bardziej u nas było biednie. Czas, Egregio Signor Renzi, za to zapłacić i przestać durniów szukać tam, gdzie ich nie będzie. I to by było na tyle.
“Europa Zachodnia przez wiele lat tolerowała i utrzymywała w naszych krajach zacofany socjalizm realny”. A co mieli zrobić? Posłuchać autora wierszyka z lat 50-tych XX w. ( Truman, Truman, rzuć ta bania, tu jest nie do wytrzymania?)
Jakże gorzka konstatacja. I prawdziwa. Dobrze byłoby o niej pamiętać i zwracam się tutaj do wszystkich bijących łbem o mur “co by było gdyby”. W jakiejś tam odpowiedzi zapraszam tutaj: https://www.towinakoali.com/wypitego-wina-nie-odwrocisz, dziękując za nobilitację blogu mojego komentarzem. Pozdrawiam Koala