Winnica Płochockich MA-FO, rocznik 2017, ceny za butelkę (0,75) nie znam, gdzie je można je kupić, nie wiem (czerwone wytrawne, szczepy: frontenac, léon millot). Firmowane i butelkowane przez Winnica Płochockich – Polska. 5,00 punktów tajemnicy, bo wiem, że nic nie wiem.
Idąc i szukając antenatów, przy okazji winnych obyczajów, odnosząc się do tekstu o wspaniałości czarnego pinota, drążę w ścianie. My tutaj jak te mieszańce winorośli, vitis bardziej rupestris, niż vinifera, a do tego faktycznie pochyleni na Wschód i bardzo się od tego odżegnujący. Lud nasz suwerenny wschodni, elity jeno wciskały mu przez lata całe europejskość w zachodnim wydaniu.
Dlatego takie fanaberie, jak wina i rafinacja smaków ocierają się u nas o pogardę, a zwykły człek bardziej gorzałą jednorazowo i jednomocnie uwalić się woli, niż szukać doskonałości w dialogu przy stole. Tutaj dialog oznacza bardziej dać komuś po pysku, jutro zapomnieć, a wyrafinowane i długie teksty dla Nobla twórzmy i obcych, nam zaś raczej krótko przydechowe karwa mać pasuje, bo też i lepiej je piwem z gorzałą popijać.
Stąd niewiedza nasza o tym, co frontenac, czy léon millot, a jako że nikt tutaj o zbytki trzeciego stanu nie dba, winiarskie wynalazki pozostaną w bardzo wąskim kręgu, rzekłbym nuworyszów, trzeci stan na pohybel i pozostaną biedujące masy, a także urągająca nad nimi jakaś parpa, jak bicz boży smagająca wyuzdane przywary.
Aha, zapomniałem o zanikających kapłanach skazanych na kielich białego, gwoli przypomnienia skąd kiedyś przybyła tradycja. No i o wiecznie niezadowolonym jakimś piszącym te słowa, ale tym nie ma się co przejmować.