Po wczorajszym niewinnym kocie Schrödingera los zechciał, bym trafił na audycję w Radiu 357, gdzie pięknie Patrycjusz Wyżga z Profesorem Paterkiem o niesporczakach i kwantach gaworzyli i tak jakoś zacząłem sobie tego kota do głoszonej przez niektórych śmierci Boga przyrównywać i wyszło mi, że można kota na Boga podmienić, tylko co tu będzie pudełkiem? Rozpoznanie pudełka byłoby więc najważniejsze, bo póki zamknięte, coś w nim jest, lub nie. Rozstrzygnięcie zależy od otwarcia.
Ale co otwierać? Tutaj czai się cały sekret. Czy jesteśmy w stanie odpowiedzieć? Potem zacząłem sobie przypominać własne teksty i komentarze płodzone przez Jarosława i Kazimierza i to, jak wszystko gaśnie. Gdzie jest teraz Jarosław, gdzie Kazimierz? Jak można poznać prawdę w pudełku, jeśli na takie proste pytania nie znam odpowiedzi. Winny krzew, sacrum i profanum, wszystko to blednie w oczekiwaniu na to, co nam wszystkim może się przytrafić i przestanie mieć znaczenie zakrzywiona przestrzeń, czy rzeczywistość równoległa.
Gdzieś tam za winnym krzewem siedzi Ksiądz Tischner i uśmiecha się drwiąco zapraszając do niebieskiej biesiady. Zauważam drwinę w kącikach ust księżych i każde tutejsze wino staje się cierpkie i niewarte dyskusji. Taki to już los niespełnionych ambicji i każdy program staje się trudny do odczytu, bo coraz bardziej oddalony od rzeczywistości. Pociechą staje się to, że wszystko istnieje, co sobie pomyślisz, jako że zapisane w kwantach.
Kwantowe wino w butelce. Póki jej nie otworzymy, jest a zarazem nie ma go. Po otwarciu jest i zaraz nie ma go, bo wypite i pozostanie jako supozycja, fenomen zawieszony tylko we własnej pamięci, którą można przekazać dalej, jeśli się potrafi. I tak dalej, w nieskończoność, urzeczywistniając każdy kolejny absurd.
Leave a Reply