Uważni Czytacze mojego bloga wiedzą, że aktywny byłem bardzo od roku 2013 do roku ubiegłego. Potem dobiła mnie Winicjatywa, do teraz nie wiem, z jakiego powodu, starość, a tutaj powód znam nawet za dobrze, no i to, co dzieje się wokół mnie. Codzienne degustowanie flaszki wina i wymyślanie na ten temat dykteryjek mogło trwać lat kilka, na lat dziesiątki nie mam siły, a poza tym nie jestem nieśmiertelny.
Tiesą sakant, nie bardzo chce mi się odgrywać rolę sowizdrzała w świecie tragicznym. Zastanawia mnie przy tym niezwykła zdolność pisania o dupie Maryni w tle słysząc jazgot karabinów maszynowych. Taką zdolność zauważam wokół. Podobne pisanie sprawia wrażenie uporczywego zagłuszania wyrzutów sumienia, no bo nie chcę przypuszczać, że autorzy zupełnie zostali odarci z empatii, a życie wśród innych to przecież i nade wszystko zdolność do empatii.
Nie ukrywam, że nie podoba mi się to, dokąd coraz szybciej zmierzamy, a do tego dodaję, że nie podoba mi się nieuchronność własnego losu. Jednak nie zamierzam się z tego powodu buntować. Im bardziej młodzi będą odrywać się od przyczyn i skutków chowając łby w obrazkach, tym bardziej będę odczuwał przywiązanie do tradycji, gramatyki, wiedzy nie tylko praktycznej, a ignorancją pogardzał będę po grobową deskę.
Czysto fizycznie zagadnienie rozpatrując nie mam żadnej możliwości degustowania ciągle nowych flaszek. Wyobraźnia z wiekiem i początkami Alzheimera wyciera się, pozostaje pusta kartka, a na taką z pustej flaszki trudno jest coś przelać. Pozostaje też kilku pokornie cierpliwych Czytaczy, którym wypada podziękować za cierpliwość, przepraszając, że lepiej nie będzie.