Wino w supermarketach to codzienność. Nie ma wiele wspólnego z przedmiotami estetycznymi, chociaż niekiedy, bardzo rzadko, przepuszcza boski promień niespodziewanej Sztuki, a więc, niekiedy, też zasługuje na zachwyt. Można patrzeć na takie wino zadając pytania o naturalność, przemysł, ekologię, nie są one jednak – moim zdaniem – godne straty czasu, jako że codzienność to tylko codzienność. Z codziennością związane są użyteczność i handel, do świątyni jednak, albo galerii sztuki chodzimy od święta, a o przedmiotach codziennych piszą w instrukcjach obsługi, czy w folderach reklamowych.
A recenzent jest od dzieł Sztuki. Warto czas tracić na ich opisywanie pozostawiając instrukcje obsługi technokratom, czy innym informatykom. Recenzent zasadniczo to pisarz, a więc też (w pewnym sensie) Artysta. A jaką Sztukę tworzy? Ano taką, z jaką się zmierzyć potrafi. Jeżeli traktuje o codzienności i złoto na popiół zamienia, tracąc ambicje na korzyść marnych paru groszy, albo zaoferowanych do degustacji flaszek, to lepiej by zapił się do imentu i nie marnował minut na pisanie o niczym.
W końcu Sztuka to budowanie z uczuć na pustce, a więc wartości tworzenie po to, by uchronić innych i siebie od nicości. Stąd lepiej jest opisywać przedmioty estetyczne, które już przy powstaniu zawierają w sobie coś, co stawia je na piedestałach, niż w kółko powtarzać mantry o kwasowości, łodyżkach i mineralnej glebie upodobniwszy się do tych, którzy niczego innego nie rozumieją, a tylko dlatego, że nikt ich lepiej nie potrafił nauczyć. Zauważam, że mantry takie wchodzą w krew i zamazują istotność, stają się więc kolejną używką tym razem mamiącą samego recenzenta. I tak, przewrotnie, podstępny alkohol zjada mózg oszołomionych codziennością autorów. Do takiego dochodząc wniosku zanurzam się w sieci szukając kolejnego pomnikowego wina godnego marzeń i słów marnowania. I to by było na tyle.
Leave a Reply