Zbliża się coroczne spotkanie winnych blogerów, których zza mojego biureczka pragnę pozdrowić, życząc WSZYSTKIM owocnych i winnych obrad. Nie pojawię się na nim, bo to za daleko, poza tym wygodniej jest niekiedy okrywać się kołderką nieobecności, a stare ciałko lubi takie ciepełka. Podobne spotkania, jeśli upragnione, znakomicie służą integracji, jednak moja współczesność jakoś sobie upodobała samotność, a samotność w sieci to przecież jest właśnie to.
Domyślam się, że po spotkaniu pojawią się na blogach wpisy rozgoryczone, zdegustowane, znerwicowane, a także entuzjastyczne, pozostaje mi – więc – jedynie stwierdzić: więcej luzu Panie i Panowie, znajmy miarę, żyjmy i pozwólmy żyć innym. Wystarczy, że na co dzień mamy nerwicę w polityce.
Wśród blogerów prawidłowo tylko kilka osób potrafi recenzować wina. Można spierać się nad tym, czym jest rzeczywiście takie “prawidłowo”, nie będę jednak rozwijał drażliwego tematu. Nie będę, też, wymieniał nazwisk, bo zawsze potem znajdzie się ktoś niedoceniony, przeceniony, obrażony. Reszta (sam jej jestem częścią) stara się, jak może, nie będąc – jednak – zawodowo ze środowiskiem związana, nie stanie się nigdy wyrocznią, jeżeli chodzi o poprawny opis sommelierskiego doświadczenia, co nie powinno nikogo dziwić. W zamian wypada nam znaleźć własne nisze, a po znalezieniu oferować Czytaczom to, co w nas najlepsze, oceny pozostawiając statystyce odwiedzin. Piszmy wszyscy swoje historie i wszystko będzie, dla każdego w inny sposób, dobrze. Język to wytrzyma, wino natomiast pijmy i życzmy całemu światu Wszystkiego Najlepszego. Czego všem kolegům blogerskim jeszcze raz, jako koala życzę. I to by było na tyle.
Bardzo dobre życzenia. Pozdrawiam
Dziękuję:-)