Jeżeli poważnie potraktować słowa Mistrza Luca Maroniego, to winem doskonałym jest takie, które absolutnie koresponduje z owocem prosto z winorośli i w którym proporcjonalnie równoważą się słodycz z kwasowością oraz goryczą, a także gdzie całość tworzą consistenza + equilibrio + integrità (konsystencja + równowaga + integralność). Takie wino w rzeczywistości nie istnieje. Jest wzorcem, do którego należy dążyć. Dla konkretnie myślącego mieszkańca Północy pojawia się jeszcze jeden problem: łacińska retoryka, wgłębiając się bowiem w znaczenia słów odkrywam, że z rzeczywistością nie mają one wiele wspólnego, zaś jest zabiegiem czysto słownym (i nic, w zasadzie, nie znaczy) oddzielanie konsystencji (consistenza) od integralności (integrità) po to, aby je później połączyć w równaniu. Problematycznym jest zawsze opis naukowy zjawisk intuicyjnych i próba kodyfikacji tak nieuchwytnych spraw jak nastrój degustującego, czy mineralność gleby, na której wyrosła winorośl.
Przyjmując, otóż, za dobrą monetę wskazówki Mistrza, powinienem wylać do zlewu prawie każde wino z supermarketu, chociaż uwodzi mnie stwierdzenie, iż każdy element obcy w smaku naturalnym oddala od czystości, czyli doskonałości i dyskwalifikuje wino jako napój naturalny. Tego Madirana też należałoby wylać. A jednak…
Znalezione w Biedronce wino jest (dla mnie) znakomitym przykładem surowości, a zatem niewinności, a takiej deptać nie wolno. Z pewnością na ścieżce do doskonałości jest w nim jakieś 70% goryczy tanin, 25% kwasowości (z owocu jednak, nie z octu) i drobna reszta przyjemnych słodkawo doznań, co skreśla takie wino u miłośników primitivo. Wartość zaś polega właśnie na tejże surowości, wynikającej z charakteru apelacji i (o dziwo) w tym winie z supermarketu wcale nie zakłamanej.
Suknia bardzo ciemna z rubinowym kołnierzem skrywa pod średnią przejrzystością ciało krzepkie i charakterne, wcale nie chude; ostre bardziej i skłonne dać w pysk zbyt bezczelnemu absztyfikantowi. Nos pełny pieprzu i piołunu, chociaż i lukrecja gdzieś się ukrywa, i odrobina lawendy; trzeci nos trochę jak z wędzarni. W nasmaku czubek języka cierpnie i przechodzi do śródsmaku, gdzie rozpychają się taniny z odrobiną wiśni po to, by zmienić się w gorzką czekoladę. Konsystencja spora i tłustawa, koncentracja dobra. Posmak długi, ściągający podniebienie.
Vigneau Pouquet Clos de l’Église Madiran Appellation d’Origine Contrôlée, rocznik 2016, w cenie 19,99 PLN za butelkę (0,75), zakupione w Biedronce Prostki (czerwone, wytrawne, szczepy: 60% tannat, 20% cabernet franc, 20% cabernet sauvignon). Wino wyprodukowane i butelkowane przez Vignobles et Domaines du Sud-Ouest (Vignerons Indépendants) – Francja. Ta butelka dostaje ode mnie 80 punktów.
Leave a Reply