Niezmierne przywiązanie do słów to jedna z cech każdej elity (która to, jako grupa niemianowana, samowybrańców, zmienną jest i w zasadzie można w niej znaleźć zarówno osobników pozbawionych tytułu magistra, jak i znakomitości obute w holcoki ze słomą). W końcu słowo, ów konwencjonalny w istocie komunikat, stanowi o rzeczywistości w głowach człowieczych. Otóż, wedle wykładni spod eukaliptusa, elita to zespół szamanów słowa, a tak rozumiana obejmuje wszystkich, którzy skoncentrowali się w działalności na bajerowaniu publiki. W zasadzie nie ma żadnego znaczenia słoma w butach, bo taki epitet nic nie znaczy, nawet nie deprecjonuje prostego człowieka (jako że ów nie jest koniecznie z przetwórstwem słomy związany) i występuje tak w Piasecznie, jak i pod Prostkami, ważne jest takie żonglowanie słowami (nawet nie pojęciami, bowiem tutaj już należy myśleć), aby odbiorca oszołomiony padał na kolana.
Domyślam się, że szamani słowa faktycznie wierzą w to, co wmawiają nam niektórzy: a mianowicie, iż z pewną dozą umiejętności można ludziom taką wodę z mózgu zrobić, iż jak bezwolne owce pójdą w każdym kierunku. A bajerowanie publiki to zwykły marketing, czyli sprzedawanie. Aby jednak towar sprzedać, trzeba stworzyć rynek, czyli tak wyprać społeczne mózgi z myślenia (czytaj zdrowego rozsądku), aby w puste miejsce wprowadzić każdy kit, nawet nie pszczeli.
Ludzie wina lepiej znają się na marketingu od dziennikarzy, czy domorosłych filozofów. W końcu biorą na język łyk czegoś, co kwaśne jest, albo słodkie i tak muszą łykiem manipulować, aby klientowi wydało się, że smakuje. Tutaj jest konkret, przynajmniej. W filozoficznych, albo ideologicznych zapędach, wierząc w różne entropie, albo strzałki czasu i końce historii, co to zaułkami być się okazują, można samemu zapętlić się i zapomnieć, o co w tym wszystkim chodzi, czy o ducha Mussoliniego, czy Schaffa, a może Berlinguera. W końcu, jakie to dla nas ma znaczenie, czy szaman słowa jest namiestnikiem Ajdukiewicza, czy Kotarbińskiego? Czy pomiędzy predykatem i epitetem nastąpił kompromis historyczny, skutkujący urąganiem na rzeczywistość w trakcie kościelnego kazania? Czy socjalizm jest realny, czy narodowy, czy może katolicki, jeżeli tak łatwo przestawiać etykiety, a zawartość sprowadza się do kotleta na talerzu?
Urodzony, a więc wydany na świat bez własnej woli, potem skazany na odejście również bez własnej woli, posiadłem jedyną wolność: swobody wyboru pomiędzy etykietami, a za nimi stoi każdy z nas walczący o michę, czyli o przeżycie, co dla szamanów słowa stało się najważniejsze. I to by było na tyle.
Leave a Reply