Pozwalam sobie zacytować obszerne fragmenty kodeksu postępowania Roberta Parkera, które przetłumaczyłem chociażby po to, aby je jak najdłużej pamiętać. Powstrzymuję się, jednocześnie, od jakichkolwiek komentarzy, każdy ma prawo rozumieć te słowa po swojemu.
„Dwie główne siły ukształtowały moje podejście do obowiązków recenzenta win. Byłem i nadal pozostaję pod znaczącym wpływem filozofii niezależnego rzecznika konsumentów Ralpha Nadera. Co więcej, zostałem nieodwracalnie naznaczony przez moich profesorów prawa, którzy w czasach po skandalu Watergate wbijali do głów uczniów bardzo szeroką definicję konfliktu interesów. Te dwie siły wyznaczyły mi cele i do dziś kształtują duch, w jakim prowadzę mój newsletter The Wine Advocate i piszę moje książki.
Krótko mówiąc, rolą recenzenta jest wypowiadanie rzetelnych opinii. Powinny one, w każdym przypadku, opierać się na dużym doświadczeniu i wyrobionej wrażliwości. W praktyce oznacza to, że każdy z nas powinien być obdarzony łaską następujących przymiotów:
Niezależność: dotyczy to tylko mnie, lecz uważam, że najważniejszym jest płacenie za samego siebie. A jeszcze ważniejszą jest umiejętność rezygnacji z wszelkiej reklamy – niezależnie od źródła. To, dopiero, gwarantuje całkowitą niezależność. The Wine Advocate oraz RobertParker.com są w 100% finansowane i utrzymywane przez abonentów. Nie pozwalamy na żadne reklamy. W odniesieniu do bezinteresownych ofert w postaci biletów lotniczych, miejsc hotelowych, pensjonatów, itp., nigdy nie przyjmowałem ich, czy za granicą, czy w kraju. A co z próbkami wina? Kupuję ponad 60% win, które próbuję, chociaż otrzymuję, również, i akceptuję niezamawiane próbki za darmo. Wcale nie uważam, że nieetyczną byłaby ich akceptacja, nawet jeśli ich nie zamawiałem. Niezbitą dla mnie prawdą jest to, że moją grupą docelową są konsumenci wina, a nie handlowcy. Mimo, iż ważnym jest utrzymywanie profesjonalnych relacji z handlem, uważam, iż niezależne stanowisko wymagane od rzecznika konsumentów często, co nie jest zaskoczeniem, jest wynikiem opinii wobec handlu przeciwstawnych. Nie może być inaczej. Aby skutecznie realizować taką, właśnie, niezależność, koniecznym jest zachowanie dystansu wobec handlu, co może być mylnie interpretowane jako wyniosłość. Właśnie taka niezależność gwarantuje recenzje mocne, szczere i pozbawione wpływów zewnętrznych.
Standardy gościnności: Ten obszar jest dla mnie najtrudniejszy, zresztą dotyczy to każdego recenzenta win. Trudno, tutaj, określić czarno-białe zasady. Oprócz kontaktu z małżonkami i dziećmi, jesteśmy nieustannie zanurzeni w środowisku, gdzie, w zasadzie, wszystkie nasze kontakty utrzymujemy z ludźmi zajmującymi się winem. Wielokrotnie radość picia, czy degustacji wina wzmacniana jest przez kontakt, czy dodatkowy czas spędzany z osobami, które to wino wyprodukowały. Udało mi się zachować dystans wobec handlu winem w ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci, ale zdaję sobie sprawę, że takie rygorystyczne i szczególne normy jak moje, mogą stać się niemożliwymi i nierealnymi w przypadku niezależnych recenzentów, którzy dla mnie pracują. Mimo to, spodziewam się po nich niezależnych recenzji, które nie powstały pod wpływem profesjonalnego podziwu i szacunku degustatora (czy też, w niektórych przypadkach, ich braku) wobec osób produkujących wino. Ja i wszyscy ludie, którzy pracują dla mnie, interesujemy się bardzo najlepszymi na świecie producentami wina, a także żywności i dlatego byłoby nie tylko nierealnym, lecz wręcz niemożliwym, odrzucanie każdego zaproszenia tam, gdzie profesjonalna degustacja występuje z posiłkiem…
W rzadkich przypadkach przyjmowałem zaproszenia na obiad z producentem, ale nigdy nie miałem żadnego problemu krytykując potem tego producenta, jeśli jego wina nie spełniały wymagań…
Odwaga: ta przejawia się w tym, co sam nazywam “demokratyczną degustacją”. Oceny należy dokonywać wyłącznie na podstawie produktu w butelce, nie wedle rodowodów, cen, rzadkości, lub widzimisię producenta. Handel może uznać, że taki zupełnie szczery recenzent wina jest niebezpieczny, lecz nieocenzurowany, niezależny punkt widzenia ma ogromne znaczenie dla konsumentów. Ocena jakości wina musi opierać się na tym, co jest w butelce – in vino veritas. Tego typu recenzowanie win jest najczystsze i najsensowniejsze. Degustując, zaś, tak samo ważną jest butelka za 10 dolarów jakiegoś Château Pauillac, jak butelka za 200 dolarów Lafite Rothschilda, czy Latoura. Najlepsze osiągnięcia należy dostrzegać, chwalić, a nazwiska wytwórców udostępniać konsumenckiej publiczności. Partaczy należy krytykować i pociągać do odpowiedzialności. Szczery aż do bólu komentarz może nie podobać się handlowcom, ale kupujący wino mają prawo do takiej informacji. Gdy recenzent opiera swoje oceny na tym, co myślą inni, na rodowodzie, cenie, czy wyobrażonym przez siebie potencjale, recenzja jego jest tylko fikcją, a wino, o którym pisze, nie istnieje.
Doświadczenie: istotną jest degustacja w całym zakresie po to, aby ocenić wzorcowe punkty odniesienia i poznać standardy produkcji wina na całym świecie. Jest to najbardziej czasochłonny i kosztowny aspekt recenzowania win, chociaż, również, najbardziej satysfakcjonujący; niestety, rzadko praktykowany. Żałosnym jest fakt, często spotykany, degustacji 10 lub 12 win z określonego regionu lub rocznika po to, by następnie wystawić ostateczną cenzurkę. To jest – rzeczywiście – nieodpowiedzialne i przerażające. Istotnym jest to, aby recenzent zdegustował tak wiele, jak to fizycznie możliwe… Recenzowanie wina, jeśli ma być kiedykolwiek traktowane jako poważny zawód, powinno być zajęciem na pełny etat, a nie babraniem się przy okazji innych zajęć w dziedzinie, która jest tak skomplikowana i wymaga tak ogromnego poświęcenia czasu. Wina i roczników, jak wszystkiego w życiu, nie należy redukować do schematu czarne białe…”
Tłumaczenie jest nieco surowe (zielone, jak kwaśne wino), z oryginałem można zapoznać się tutaj.