W pustej przestrzeni między kroplami deszczu z jednej burzy za drugą postanowiłem poszukać tematu do kolejnych winnych recenzji, a to szczególnie tam, gdzie kończą się i zaczynają możliwości finansowe zwykłego menelika, czyli w okolicach 10,00 PLN i udałem się w podróż do kilku pomniejszych marketów w okolicy, co wzbudziło we mnie na tyle silne napięcie, iż zdecydowałem się zwolnić je pisząc te słowa, a pisanie moje coraz rzadszym się staje. Nie mam ochoty pisać, każde kolejne wino smakuje jednakowo, jak szczyny obcej kotki i w ogóle coś mi z resztą nie bardzo po drodze. Stąd najsłuszniejszą wydaje się zwykła cisza, zaś przy okazji zamilknąć mogłaby pewna sejmowa pani profesór, która we wręcz zawodowo prowokatorskim stylu nieustannie krzywdę robi niegłupim, w istocie, pomysłom. Nadgorliwość, w ogóle, zmienia się w dość naturalny sposób w prowokację, a oważ profesór (pozbawioną będąc zdolności rozsądnego przewidywania) zdaje się zapominać, iż każde słowo wypowiedziane publicznie budzi reakcję, raczej przeciwną do niby zamierzonej. W ogóle coraz powszechniejsza tępota skazała na śmierć dialektykę i dlatego wróżę nam wszystkim zagładę, jako że tępota z głupotą w towarzystwie pań profesórek zbudują nam przedsionki piekieł tutaj w doczesności.
Wracając, natomiast do wina. Zaginęło otóż to wino w meandrach moich solilokwiów, jako że w sklepach niczego nie znalazłem. Z przerażeniem stwierdzam, że w wakacje 2018 roku polski obiecujący, winny rynek (o coraz ciekawszych perspektywach i starych akcyzach) nie ma nic nowego do zaoferowania menelikom, ani cienko przędącym emerytom. W Kauflandzie w Piszu skrzynki z piwem zasłoniły chudziutką półkę winną, nawet gorzały coraz mniej; w Lidlu tamże ciągle te same białe, czerwonych mało, a wszystko to w cenach dla menelika i emeryta kosmicznych, w ostatecznie ulubionej Biedrze (też w Piszu) taki sam zestaw, jak przed dwoma laty z Portugalią zwyczajnie oczywistą, czyli z Pé Tinto, czy Pegões Syrah. Nihil novi sub sole, a także in vinum.
To wszystko mając na uwadze i żołądku oraz z ogromnym niedosytem degustacyjnym skazuję niniejszym koalę na męczarnie związane z wysuszeniem podniebienia. W końcu ostatnie eukaliptusy niewydarzony minister kazał wyciąć, bo z kornikiem walcząc miarę utracił. Kilka napisanych tutaj i teraz słów skasowało napięcie, życie znów zaczyna przypominać sflaczałą prezerwatywę, a kolejny pinot noir zmusza do zapicia octem jabłkowym. Proszę, więc, nie dziwić się, że w takim nastroju będę głosować na jedynie słuszną i sprawiedliwą partię; tylko po to, by przyspieszyć i zakończyć naszą agonię społeczno-narodową. I to by było na tyle.
Leave a Reply