Na początku było Słowo, i nadal będzie słowo i żaden obraz tego nie zmąci, bo obraz też ze słowa wywodzi się i na logice związków jest w człowieczej rzeczywistości budowany. Wierzący zatem w logikę obrazów prędzej, czy później odnajdą Słowo i wtedy stawać się będzie ono ciałem, stawać w nieskończoność, bo nieskończoność jest stawań się i ciał po tym powstałych. Do czego zmierzam i piję?
Do winnej rzeczywistości, w której rządzi słowo. Otóż smakowanie i pisanie o tym są rzadkim przypadkiem, w którym spotykają się dwa światy: świat rzeczywisty materii, zawarty w płynie, kolorze, zapachu i świat zjawisk żyjący w ludzkiej głowie jednostkowo, a powszechnie w kulturze. Z tej rzadkości wynika bardzo jasny przekaz. Pisząc o smaku i przekazując swoje Słowo innym trzeba być, nade wszystko, odpowiedzialnym, a zatem mierzyć i ważyć po stokroć odpowiedzialniej niż inni pisarczykowie.
Adepci ideologii obrazu, lub jak zwykłem pogardliwie ich nazywać, adepci kciuka, którym błądzą po ekranach smarfonów, uznają wyłączny przekaz obrazu i nie zawracają sobie głowy związkami, jakie mógłby mieć obraz z innymi obrazami. Oni widzą tylko to, co widzą i zamykają własne do świata zaufanie jedynie w tym, że wierzą, że za obrazem niczego nie ma. Słysząc wątpliwości odpowiadają, że przecież jest tylko to, co zobaczyli, a kontekst to rozważania, które do nich nie należą. Jeśli na ich obrazie Chiny są przy Korei, to i chiński, i koreański muszą być tym samym.
Nie dręczy ich ciekawość, chęć sprawdzenia, szukanie innych elementów. Jest, jak jest. W ostateczności wyłgać się mogą, że szukać wiedzy nie potrafią, czyli, że wystarczy im to, co widzą. Strefa Słowa, czyli związków, czyli szukania w nieustannym głodzie wiedzy, jest im obca. I to właśnie im zarzucam. Niestety, adepci kciuka są celem, do którego zmierza współczesność. Bezrefleksyjnymi robotami w zgodzie ze wszystkim, co mogą zobaczyć ich oczy. Zobaczyć, nie ocenić. Do oceny potrzebne jest Słowo, Logos, skutek i przyczyna.
Takim zaś nie wolno pisać o winie, ani winach (w podwójnym tych słów znaczeniu). Pozostawić im można smartfony do robienia zdjęć, zabronić jednak używania słów, tam bowiem czai się wysiłek niewiadomej. Nie dla nich jest Nossiter, bo po co im niezależność, nawet Parker jest zbyt intelektualny, chociaż schlebia urawniłowce smaku pod amerykańską sztancę. Zanim napiszą coś o winie, powinni terminować w cechu Słowa przez lata całe i wbijać sobie we łby, że pisanie do i dla innych to najcięższe zadanie człowieczej odpowiedzialności.
Leave a Reply