A tutaj nagle spotkanie liryczne ze szczwanymi gadzinami manipulującymi, a może manipulowanymi, a kto kogo i po co, dowiedzieć się nie zdołałem; zresztą, co by to dało? Ulżyło w bólu istnienia? Przywróciło zdrowie chorym dzieciom? Rozjaśniło we łbach rządzącym? Raczej nie. W zaognionym przez nieodpowiedzialny postęp absurdzie pojawiają się coraz to nowsze i coraz to bardziej absurdalne próby zrozumienia, moim zdaniem prowadzące donikąd, jako że wszystko wszędzie i donikąd zmierza.
Jeśli, więc, świat cały wokół oszalał, to każda próba normalności w tym świecie może zostać uznana za skrajny idiotyzm, a powaga, z jaką wygłasza się odwiecznie banalne sądy, równie jest bezsensowna, jak chichot jakiejś tam jaszczurki.
Młodym będąc przeczuwałem, że za wszystkim stoi (pełzając) zielony wąż mądrości, nie wiadomo dlaczego sądziłem, że ukrywa się pod Burgas (a może w tekstach Radiczkowa), zdziwiony zatem trochę jestem, iż wężem będąc świat cały owinął tracąc przy okazji wiele z gadziego rozsądku.
W takim kontekście wolno jest słowa stosować jak dwustronne lustra, w nich bowiem odbiją się prawdy różne dla każdego, tak samo bezsensowne, jak cała reszta. W mrozie, który krew ścina w rurach, pozostaje koali rola sowizdrzała i popijanie win dyskontowych, a także tych droższych, bacząc pilnie, czy nie ukrył się w nich kolejny chemiczny spisek i czy niebieskie smugi proszkiem swoim nie psują mi smaku, ten zaś i tak od początku zaprawiony był eukaliptusem.
Gdzieś zapodziałem szary kapelusz kompromisu, ciotka Julia przychodzi do mnie nocą (coś zanadto przypominając nadobną Martę i lata szalone) i szturchając w stare boki przypomina, że czas porządnie ustawić busolę. Cóż, kiedy bieguny się przemagnesowały. I to by było, jeszcze, na tyle.
https://youtu.be/-jFAERGB4qU
https://youtu.be/5tHK69SHuW8