Aby więc zakończyć te dość pobieżne rozważania, które (jeżeli czasu starczy) kiedyś mogłyby stać się rdzeniem czegoś większego. Rzeczywistość trzeba dzielić na kawałki i opisywać je oddzielnie, a potem łączyć w łańcuchu przyczynowo-skutkowym. Owszem można emocjonalnie tworzyć poezję filmu, czy książkową, tak jak to robi Nossiter, jednak tworzenie takiej poezji z frustracji nie zmieni w niczym rzeczywistości. Podejrzewam, że chodzi bardziej o to, aby w niej poprzez artyzm zaistnieć.
Die Philosophen haben die Welt nur verschieden interpretiert, es kommt darauf an sie zu verändern. Poezja, choć miła dla oczu i rozkosznie łechcąca podniebienia, raczej świat konserwuje. Wina według Parkera, czy też wina według Nossitera są czymś, do czego 99% światowej populacji nie może nawet aspirować (i znów odsyłam do Pikettty’ego). Nie chodzi o to, aby natychmiast robić rewolucje, one tylko zabijają, niczego nowego nie tworząc, chodzi o to, aby we własnej głowie wprowadzić jakiś porządek i nie dążyć do czegoś, co tak daleko, jak na Marsie.
Te wina, które nas na co dzień otaczają, to nie są wina i znów tutaj mamy nieścisłości terminologii. Produkty przemysłowe wytworzone w laboratoriach i fabrykach dla masowego konsumenta, także korzystając ze snobizmów i głupoty i udając, że pochodzą z wyższej półki, otóż takie produkty są naszą rzeczywistością, a wszystkie te nasze blogi, recenzje, festiwale, to tylko robienie dobrej miny do złej gry. Tego Parker nie miał zamiaru oceniać. On tylko robił wszystko, aby znaleźć się w malutkim 1%, chociażby po to, by móc pić wina prawdziwe.
Czy stopniowe bogacenie się mas zniesie sprzeczności? Obawiam się, że nie za mojego życia. Jeśli świat przeżyje, to z pewnością kiedyś to nastąpi. Powszechna równość nie jest lekiem na całe zło, jako że wszystkim po równo oznacza, że każdemu jak najbiedniej, czyli skasować należy aspiracje, a zatem także wartości, ku którym moglibyśmy dążyć. Globalizacja na modłę najbogatszych też niczego nie rozwiązuje, przenosząc wyzysk i sprzeczności na skolonializowane rynki. Dopasowywanie kolejnej ideologii, przynajmniej w tym miejscu, mnie nie interesuje.
Na razie mamy do czynienia z buntem materii, która zmęczona ludzką przemądrzałością zaczyna nas zrzucać z siodła. W Napa pożary zagrażają wszystkim winnicom, a jak Kurniawan wyjdzie z więzienia, świat bogatych snobów zaleją kolejne podróbki znakomitych bordosów. Niestety pazerność ciągle pozostaje taka sama i tylko ona ma się dobrze. To skłania do wniosków raczej pesymistycznych, lecz o tym, być może, innym razem.