Kiedy brytyjski Decanter przyjął Roberta Parkera Jr do swojej Izby Pamięci (Hall of Fame) za rok 2020, napisał w dobrze skrojonym internetowym artykule: “Otrzymał najwyższe odznaczenia cywilne oferowane osobom fizycznym we Francji (Oficer Legii Honorowej, nadany przez prezydenta Chiraca), we Włoszech (Komandoria Narodowego Orderu Zasługi, nadany przez premiera Silvio Berlusconiego i prezydenta Carlo Ciampiego) i w Hiszpanii (Wielki Krzyż Orderu Zasług Obywatelskich, nadany przez byłego króla Juana Carlosa I). Jego osiągnięcia pozostają w zaskakujący sposób niezauważone w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego jedyne wyróżnienia poza światem winiarskim pochodzą ze stanu Maryland i instytucji akademickich: skromny hołd dla wielkiego Amerykanina, który dominował w swojej dziedzinie na całym świecie przez trzy dekady.” No właśnie.
Potwierdza to moje przypuszczenie, iż amerykańskie zainteresowanie europejskim rynkiem winiarskim służyło w istocie amerykańskim wytwórcom wina, szczególnie w Kalifornii, a winny rynek w Stanach Zjednoczonych posłużył się Parkerem, jako marketingowym instrumentem. Oszałamiająca kariera nie jest dla Ameryki niczym szczególnym, ona jest wpisana w amerykański przekaz genetyczny, tak powinien mieć każdy, no bo “the best is yet to come”. Europa o Parkerze pamięta, gdyż ona przede wszystkim na nim zarobiła.
No, może niecała. Zarabiali ci, którzy już coś mieli. Fortuny powstawały nad brzegami Żyrondy, w Burgundii, czy nad Rodanem i ograniczyły się do tych środowisk, które potrafiły być na tyle bezczelne, aby w zgodzie z trendem wyznaczonym przez genialnego krytyka podnosić ceny o 500%. Nie było to zjawisko uniwersalne, były miejsca buntu przeciwko uniformizacji smaku, chyba jako pierwsza postawiła się Burgundia, ale generalizując mocno, tak było. Nic dziwnego, że Francja o Parkerze nie zapomniała.
Hiszpania ciągle na micie Parkera zarabia, chociaż tam też pojawiają się jaskółki nieposłuszeństwa. Zresztą dzisiaj Parker, a raczej niegdyś jego Wine Advocate nie ma wiele wspólnego z Ameryką. Właścicielem Wine Advocate stał się Michelin, czyli Francja. Po co zatem Ameryka ma go podziwiać? Podobne buławy są w każdym amerykańskim plecaku.
We Włoszech zawsze byli ważni przyjaciele, a ci Parkera nieustannie kochają. W Piemoncie i Toskanii, przede wszystkim. Tam zawsze liczyły się koneksje, a Gaja nie jest ich pozbawiony. Globalnie jednak na zjawisko Parkera patrząc, zarobiła na nim najwięcej Francja, która potrafi być wspaniałomyślna dla tych, którzy jej duszę oddali. Parker z pewnością zakochał się we Francji bezpowrotnie, chociaż nie bezkrytycznie.
Leave a Reply