Ten wpis jest tysięczny od początku istnienia bloga. 1000 (tysiąc) wpisów i starczy. To była znakomita szkoła dyscypliny, nabyłem wiele umiejętności, ale przez fakt właśnie, iż była to szkoła (i to podstawowa), poczułem, że staje się ona obrożą z rutyny, a ja obroży nie lubię, dokładnie tak, jak ogólnowiejski piesek Urwis, który spędza noce na naszym tarasie. Pisałem różnie, z początku bardzo ubogo, potem bywało lepiej. Coraz częściej zdawałem sobie sprawę, że mało kto za mną nadąża. Cóż, nie będąc po żadnej stronie, z trudem znajduję sobie miejsce na legowisko.
Pozostawiam ten blog takim, jaki jest. Sam odchodzę. Nie wiem jeszcze dokąd i po co, to znaczy ostateczne rozwiązanie nastąpi, jak u każdego, natomiast Sieć wciągnęła mnie i gdzieś będę istnieć. Tych, którzy zechcą za mną pójść, namawiam, aby szukali, nie daję jednak żadnych wskazówek. Sieć jest ogromna, prawie nieskończona, przede mną sporo dni i kolejnych tysięcy wpisów.
O winie pisałem po swojemu. Poddaję się również dlatego, iż czuję, że nie pasuję do tego, co się teraz wyprawia. Ciągle nie podoba mi się to, co w głowach młodych szkoła pozostawiła, a obawiam się, że mimo reform niewiele da się zmienić. Takie czasy. Cóż, nie jestem poetą, staję się raczej zgorzkniałym piernikiem, a widownia nie lubi takich wzorców. Pozdrawiam – więc – wszystkich i namawiam, piszcie na Berdyczów (zanim wytną wszystkie drzewa).
Po drugiej stronie lustra też jest wino i koty są, i dziewczyny, dla niektórych chłopaki. Misiaczki bywają tam równie smutne i radosne, a dobrą nowiną jest to, że wszyscy się tam spotkamy. Do zobaczenia, więc, słowa to tylko słowa, co z tego, że Królowa wywrzaskuje swoje “obciąć wszystkim głowy”? Czy my w to wszystko wierzymy? Czy my się tej Królowej boimy? Przecież żyjemy tak, jakby świat nieruchomy czekał na nasze tylko szczęście i jakby zwierciadła nie było…
Ale felietony będzie Koala pisał. To chociaż tyle.
Ale felietony będzie Koala pisał. To chociaż tyle.
Jasne, ale już jako Andrzej W. Szadkowski. Koala poszedł sobie w eukaliptusy.