Produit de France Bordeaux, Appellation d’Origine Protégée, bez rocznika, w cenie 15,99 PLN za butelkę (0,75), zakupione w markecie Intermarché w Grajewie (czerwone, wytrawne, szczepy: kupaż). Wino butelkowane przez hurtownika FDL – Francja.
Tak, właśnie. Produit de France, czyli wyrób francuski, taki nowy typ domaine, szato, czy innej mansion. Anonimowe, absolutnie anonimowe, jak te miśki, które świat podpalają na ulicach Bordeaux. Ciekawe, że u nas komunistów nazywa się bandytami, we francuskiej telewizji zaś przedstawiciel komunistycznych związków zawodowych swobodnie opowiada, jak to będzie budował nowy świat na gruzach starego. Znaczy się, bandytą jest ten, który nam nie pasuje, a tam, gdzie może przydać się przy manipulowaniu społeczeństwem, pozostaje pod ochroną.
Wino w tej flaszce miało i suknię i aromat, i nic poza tym. Zupełne nic, prócz kwasu i goryczy. Kupaż szczepów, prawdopodobnie standardowy dla Bordeaux, dołączył się do wymieszanych roczników, co dało bardzo niską cenę i kwalifikację: “Produit de France“.
Dokąd Ty Francjo w ten sposób zmierzasz? Czyżbyśmy szli do kolejnej szkoły posługiwania się widelcem? Oczywiście, mój sarkazm jest mało na miejscu, ale w takich czasach żyjemy, że nic i nikt już swojego miejsca nie zna. Uff, ależ składnia. To z powodu braku smaku w tym kiepskim bordoszczaku. Odradzam i flaszkę i takie dywagacje, jak te moje tutaj wyplute.
Leave a Reply