Socjologia tradycyjnie darzyła uczuciem przeróżne konflikty, jako że w życiu społecznym mieszając przyczyniały się do rozwoju. Doszliśmy jednak do takiej ściany, za którą żadnego rozwoju (dla nas) nie będzie, wypadałoby zatem zastanowić się, co ocalić ze sprzecznych niekiedy tendencji po to, aby razem w ogóle cośkolwiek ocalić.
Świat tak rozpędził się z rozwijaniem, że doprowadził do absurdu. Odwrócił bieg pokoleń i nagle starcy mają uczyć się od nieopierzonych pisklaków. Greta Thunberg być może miewa rację, ale dla zdrowia ludzkiego świata to nie ona powinna być przekaźnikiem mądrości. Raczej ci, którym zwraca uwagę, chociaż nie dorośli oni do zupełnie nowych warunków, zatrzymali gdzieś w okolicach maszyny parowej i gorszą się, kiedy małolaty wychodzą na ulicę i uczą nas wszystkich, jak żyć. No właśnie, jak żyć, Panie Wicepremierze, jak żyć?
Tak odwrócony na nice świat człowieczy nie przeżyje, starość zawsze była gniazdem doświadczenia, a młodzi, chociaż mądrzejsi, doświadczenia nie mają i brak im biologicznego dystansu do tego, co i tak umrzeć musi.
Jak to się ma do wina? A no tak, jak do całej reszty. Konflikt parkerowskich globalistów z amerykańską flagą w tle z postmodernistycznymi wyznawcami terroir, konsumpcji wyuzdanej z wartościami autentycznymi nie wydaje się wnosić w ludzkie życie żadnych dobrych wibracji, a tych potrzebujemy najbardziej. Raczej chodziłoby o to, by wspólnie zacząć naprawiać to, cośmy bezrefleksyjnie dotąd napsuli.
Jakie ma w końcu znaczenie, czy wino jest szerokie, czy długie? Powinno smakować konsumentowi, bez niego nie ma żadnego sensu, a z kolei konsument nie musi być wiecznie zapatrzony we wzorce zza Oceanu. Szukanie ciągłe etykiet, przyklejanie Nowego Świata do starych obyczajów, urąganie, że ktoś, jakiś de la Serna, zechciał się szybko dorobić? Ma to sens? Czas zacząć szukać tego, co nas jeszcze łączy i dbać o to, aby nas wszystkich nie pogrzebał przemysł.
Leave a Reply