Tak się to porobiło, że ludziom nie starcza czasu, aby czytać długie teksty. W ogóle czytać. Wolą oglądać obrazki, wzruszać się przez oczy, nie przez rozum. Takie czasy. Idę więc za tym, co wolą ludzie i krótki, jak najkrótszy tekst kraszę obrazkami, niech się dziatwa cieszy do woli. Co mi tam, wyrosłem z pragnień zmieniania świata.
Coraz bardziej popularne u nas Prosecco ma swój zakątek na Ziemi, gdzieś tam w trójkącie Possagno – Montebelluna – Conegliano, z odejściem lekkim na Północ do Valdobbiadene, wszystko w prowincji Treviso, gdzie naród żyje mrówczo pracowity i po pszczelemu zapobiegliwy. Prosecco to szczep glera, w tamtych miejscach wyrasta najlepiej i nie należy sugerować się innymi miejscami, te bowiem chciałyby glerę sobie przypisać, chociaż nic z nią nie mają wspólnego. Glera przyszła do Wenecji Euganejskiej z Północy, ze Słowenii, stulecia temu i tutaj na dobre pozostała.
Ciekawskim radzę podróż zacząć od Asolo, gdzie Eleonora Duse uwodziła Gabriela D’Annunzio, ulubione miejsce wypadów włoskiej i amerykańskiej Bohemy. Tym, których kultura nic a nic nie obchodzi, polecam snobistycznie drogie, chociaż pyszne jedzenie w knajpach przy głównym placu, a także spacery dla zdrowia po okolicznych wzgórzach (zdrowie zaczęło obchodzić wszystkich, zatem nuworysze zgodzą się również na przebieżkę w Asolo).
Z Asolo można jechać na Północ, do Possagno, tam wszędzie niedaleko, więc droga nie potrwa dłużej niż 20 minut. Z Possagno był Canova (rzeźbiarz), a miejsce mu poświęcone to absolutnie must have, bo tam po prostu dech zapiera i wcale do tego nie trzeba wiedzieć, co to jest klasycyzm. Siadając na schodach świątyni – Panteonu, w ciszy wieczoru, bo współczesność ze swoim zgiełkiem tam nie dociera, po prostu dotyk wieczności. Must have, absolutely.
Potem radzę skierować się do Valdobbiadene, krętymi drogami nad Piave (Piawa po polsku do mnie nie przemawia). Winorośl zewsząd włazi do okien samochodu, zamyka się nad głową, z każdego miejsca określa horyzont. Kraina Prosecco. Tam też na każdym kroku można w kantynach degustować, nie martwiąc się logiką, ani kulturą, byleby głowy i sił starczyło.
Potem znów w drogę, doradzam jednak zapasowego kierowcę i do Conegliano, gdzie nieco mniej wytwornie i drogo niż w Asolo dadzą zjeść w centrum i popić Prosecco, o dziwo rozlewane w miejscu wytwarzania. Więcej słów nie będzie, i tak na nie nie macie czasu.
Leave a Reply