We wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek. Pamiętać o rzeczywistej, tytanicznej pracy, jaką Parker włożył w umiłowanie wina i w rozwój, niezaprzeczalny, produkcji wina wszędzie na świecie. Z drugiej strony dobrze byłoby uniknąć bałwochwalczego uwielbienia, którym niektórzy darzą, może nie samego Parkera, lecz wszystko, co amerykańskie, a Parker jest tutaj tylko uosobieniem tamtego rynku.
Zresztą i w Ameryce pojawiać się zaczęły opinie krytyczne, szczególnie wobec rzekomego obiektywizmu skali Parkera. Oczywistym jest, że można zmierzyć chemiczne aspekty wina – na przykład poziom alkoholu i kwasowość – ale nie jakość. Profesjonalni degustatorzy doskonale zdają sobie z tego sprawę i wiedzą (nawet jeśli nie chcą o tym zbyt często mówić), że nie da się po prostu dokonać absolutnej oceny z naukową precyzją. Wina 92– i 93-punktowe nie różnią się zbytnio; a twierdzenie, że jedno jest lepsze od drugiego, jest absurdalne. Wszystkie podobne rozważania są pseudonaukowe, część z nich wynika (a pogląd podobny głosi Theodore Roszak w swojej książce The Making of a Counter Culture) z „mitu obiektywnej świadomości”. Dla tych, którzy w obiektywną świadomość wierzą, liczba staje się symbolem wyrytym w kamieniu, a zatem na zawsze absolutnym.
W dodatku Parker nie bardzo chciał wierzyć w terroir. Sam wolał twierdzić, że terroir to zawsze i tylko człowiek. Naraziwszy się Burgundii po tym, jak w dość mało przemyślany sposób odniósł się do win z domeny Faivelay, spowodował, że region ten solidarnie zaczął się od niego odwracać. Wypada tutaj zacytować opinię Auberta de Villaine, współwłaściciela domeny Romanée Conti, który powiedział autorce książki o Parkerze Elin McCoy (cytat z tej książki), że “kiedyś odmówił udziału w wywiadzie przy okazji artykułu o Parkerze, ponieważ nikt inny w Burgundii nie chciał powiedzieć, co naprawdę o nim tamtejsi winiarze myślą. Teraz jednak był gotów to zrobić. W swoim bielonym salonie w Bouzeron, siedząc przed ogromnym kominkiem, powiedział:
„Stany Zjednoczone mają przecież tak wielką moc. Amerykanie wpływają na świat wina poprzez Parkera, który dla wina stał się człowiekiem niezwykłym, oraz niesamowitym czynnikiem ekspansji wina na świecie. Istnieje jednak zła strona jego władzy. Jego sukces opiera się na fakcie, że mówi: „to jest dobre, to jest złe”. Oferuje jasny osąd, lecz kiedy wydaje się tak jasny osąd, można popełniać błędy, trochę jak patriarcha rodziny. Niektórzy członkowie rodziny mogą cierpieć z powodu jego autorytetu. Ważne jest, aby ludzie zdali sobie sprawę, że jest to osąd jednego człowieka. Ludzie powinni być bardziej krytyczni co do gustu Parkera”. De Villaine przyznał, że odkąd Parker przestał do Burgundii przyjeżdżać, „poczuliśmy się bardziej wolni, nawet jeśli to utrudnia sprawę. Wino to nie egzamin. Sądząc, że teraz nie mamy czegoś, co wydawało się przez moment niezwykłą maszyną. Możemy skoncentrować się właśnie na terroir”.
Zaś ci, którzy pragną opanować wiedzę o winie, dajmy na to, hiszpańskim, powinni z pracowitości Parkera brać przykład, pozostając jednak przy własnych opiniach. Nie wystarczy lubić, czy kupić od czasu do czasu w przydrożnym markecie. Parker, zanim zaczął wydawać opinie, zjechał winną Francję wzdłuż i wszerz. Odwiedzał producentów, degustował z beczki (to też w końcu podważono), rozmawiał bez przerwy o tym, czego popróbował i żył wyłącznie tym, co robił. W miłości nie oddaje się kawałka pośladka, trzeba oddać całość. Kiedyś odbiorcy to zauważą i docenią. Sama parkeriada nie wystarcza. I to by było na tyle.