A więc zagłębiając się w chaszcze buszu, gdzie kłują gałęzie, na których wiszą zieleniejąc węże, czy też brązowo-czarne małpy, przyjdzie zastanowić się nad drugą twarzą przyzwyczajeń. Do bólu też można się przyzwyczaić, jak również do wszystkiego, co pomaga ból uśmierzyć.
Współczesność zaparła się, aby wszelki ból zlikwidować, zapominając, że jest on sygnałem organizmu, który bólem wskazuje, gdzie i co należy ratować. Morfina i opioidy odgradzają organizm od bólu w sferze fizycznej i uzależniają tenże od każdej kolejnej dawki. W sferze psychicznej zamiast morfiny stosujemy gorzałę, a wino jest kolejnym substytutem opioidu, co także sugeruje uzależnienie.
W rzeczywistości pozbawiony bólu organizm stanie się też przedmiotem, spotyka się zatem w tym miejscu ból z przyjemnością, brak bowiem jednego i drugiego uprzedmiotawia nas, pozbawiając cech organizmu żywego. Ciekawym jest to, że nikt nie zastanawia się nad utrzymaniem w równowadze ludzkich doznań, a dzisiejsza moda, aby zlikwidować każdą niedoskonałość, faktycznie likwiduje odczuwanie doznań.
Wino jako element przyjemny służy w pewnym stopniu uśmierzeniu jakiegoś bólu, którego natury nie chcę tutaj dyskutować. Zapełnia jakąś pustkę. Odpowiednio dawkowane nie zagrozi uzależnieniem, jednakże jego eliminacja spowoduje powstanie kolejnej dziury. Dziurę taką nawykli w dawaniu pięknych nazw Francuzi nazwali angoisse.
Natura nie znosi pustki. Likwidując ból, kasujemy jego drugą twarz, czyli przyjemność. Powstaje dziura, angoisse, nieokreślony niepokój. Niektórzy potrafią z tego stworzyć sztukę. Gorzej, że taką dziurę współcześni chcieliby za wszelką cenę zasypać, a intuicja wskazuje mi, że w ten sposób powstaje kolejny przedmiot. Można go nazwać człekokształtnym robotem, który masowo zaludni Ziemię, o ile przedtem nie uda nam się Jej zniszczyć.
Leave a Reply