Z niejaką zazdrością poczytałem sobie o winach Teperberga z Jerozolimy (tutaj) po to, by dowiedzieć się, że mógłbym niektóre kupić, gdybym mieszkał w Szczecinie, Lublinie, a nawet w Warszawie. Dobrego czarnego pinota też w pobliżu nie uświadczę, Szczecin ode mnie, to chyba 700 km, Lublin jakieś 400, najbliżej Stolica. Zapraszany na winne imprezy do – dajmy na to – Krakowa musiałbym woły do woza zaprzęgać i w podróż wybierać tygodniową; tylko po to, by spróbować ze dwa kieliszki jakiegoś najlepszego na świecie wina, obejrzeć oblicze znanego redachtora i przespać się do tego w oberży za jakieś tam pieniądze. Sami widzicie, że nie ma to żadnego sensu i że jestem skazany na pomyje po winach dla menelików i emerytów wraz z całą rzeszą amatorów z Powiatowej. Mieszkając tutaj, gdzie mieszkam i z tyloma na karku latami zakrawam raczej na upartego zboka, któremu nie wiedzieć czemu chce się pisać o winie (nie mając o nim żadnego pojęcia, no bo w końcu niby skąd).
Z drugiej strony jest to przeklęte sprzężenie zwrotne. Dostępne w Powiatowej markety sprzedają to, co sprzedają, jako że to najlepiej idzie i trudno mieć do tutejszych właścicieli sklepów pretensje. Krąg się zamyka, mamy pomyje, gdyż je najchętniej kupujemy; za wzór smaku stawiając sobie arcydzieła kalifornijskiego marketingu rozlewane, czy warzone gdzieś tam w Europie (może nawet pod Ełkiem). Wybieramy to, co dostępne i w tych smakach poruszamy się, jakie możemy odnaleźć; czasami liżąc witrynę pokazywaną w Winicjatywie, czy innych Czasach Wina i wzdychając nad losem zagubionych w powiatowym buszu.
Tak to oszukała nas demokracja dając każdemu równe szanse, z których piszący te słowa ośmielił się skorzystać, a jednocześnie skazując na możliwości szyte na miarę miejsca i czasu. Sprzeczności te dotyczą nie tylko wina, czy winiawki, równość szans w zastanych miejscach jest pustym pojęciem, dlatego tak łatwo łapiemy się tu w Powiatowej w pułapkę zastawioną przez obiecujących Szczecin w Mrągowie, Lublin w Suwałkach, czy Stolicę w Ełku. Równe szanse wymagają, przecież, dokonywania wyborów, a wybory zależą od umiejętności z nich korzystania i tak dalej, i tak dalej. Z jednej strony sami sobie jesteśmy winni, że mamy to, co mamy; z drugiej zaś mamy to, co mamy, bo niczego innego nie poznaliśmy; bo tylko to dla nas istnieje. Pozostaje, zatem, przywiązanie do życia i wiara w to, iż pijąc ocet jabłkowy na zawsze pozostaniemy i piękni, i młodzi. I to by było na tyle.
Leave a Reply