Czy jestem obrażony na rzeczywistość? Byłbym, gdybym miał lat trzydzieści. Teraz takie obrażanie się do niczego jest i bez sensu. Stwierdzenie, że świat zwariował i że zgoda na to, co nam wciskają, nie jest ok, to wcale nie obrażanie się. To tylko stwierdzenie faktu, że tak jest. Nie załamuję nad tym rąk; to, że świat zmierza do zagłady, mnie nie dotyczy. Moja prywatna zagłada też kiedyś nadejdzie, z pewnością prędzej niż później.
Stwierdzenie, że chemia pozwoliła wyżywić więcej ludzi, nie do końca jest prawdziwe. Nie do końca może być prawdziwe także stwierdzenie, że ta sama chemia zabiła więcej ludzi. Pozostaje wyjaśnić, skąd się biorą nowotwory, brak odporności i temu podobne. Prawda pewnie jest gdzieś pośrodku. Mądry i ostrożny człowiek powinien na wszelki wypadek unikać tego, co wywołuje skutki negatywne i szukać wyłącznie pozytywnych rozwiązań.
Więcej ludzi można wyżywić dlatego, że więcej mamy na jedzenie, większa jest akumulacja kapitału, bo więcej wytwarzamy, ale wytwarzamy także trucizny. Pewnie, że jest lepiej niż sto lat temu, przynajmniej w naszych okolicach, chociaż i tutaj mamy sporo biedaków. Co z tego, kiedy jemy teraz coraz gorzej? Skandynawia nie chce kupować polskich jabłek spod Grójca, bo analiza chemiczna wykazuje, że więcej w nich nawozów sztucznych, herbicydów, pestycydów, niż miąższu i witamin.
O polskim rolnictwie poczytać możemy tutaj. Niedługo będziemy mieli parę procent ogromnych producentów, latyfundystów i rzesze chłoporobotników, które powoli zaczną zaludniać slumsy w wielkich miastach. Krowy w kilometrowych oborach nie oglądają łąk zielonych, stoją przez całe własne życie bez ruchu w klatkach z gnojem po to, aby właściciel miał kasę na telewizor na całą ścianę i czas do całodniowego oglądania tego, co mu mass media wypichcą. No i kanapę wygodną. Pazerność i gnuśność stały się podstawowym wektorem działania wśród mas, a stan taki jest celowo podtrzymywany przez zgraję cwaniaków, którym na rękę jest bezwolna mierzwa biernych konsumentów.
Babcia moja, nieboszczka, teściowa, która odeszła na raka płuc, chociaż nigdy nie paliła, przyjaciel Zygmunt i parę innych osób, zawziętych katolików, rzekłbym wręcz lefebvrystów, wszyscy oni zwykli powtarzać, że Pan dał nam świat, abyśmy go sobie podporządkowali, jako że jesteśmy stworzeniami na obraz i podobieństwo. W tym pięknym marzeniu, które stało się ideologią, zapomniano o tym, że na obraz i podobieństwo nie znaczy zajmować miejsce Pana. Człowiek jest tylko człowiekiem, ułomnym i błądzącym, dlatego w żadnym wypadku nie może pretendować do roli Stwórcy. Świat do człowieka nie należy, wyłącznie. I tego trzeba się trzymać. Interesy ludzkie niezbyt często pokrywają się z zamysłami Pana.
Bodajże laickie Oświecenie wymyśliło za filozofami od Encyklopedii, że człowiekiem rządzi egoizm. Przy okazji ukształtowało przekonanie o ludzkiej nieomylności. Dokąd nas to zaprowadziło? Jakże dziwnym splotem okoliczności najbardziej zawzięci katolicy stali się piewcami nieomylności człowieczej, zupełnie z innej bajki. I tylko egoizm łączy wszystkich, po równo.
Pułapka semantyczna każe nam nazywać winem to, co 99 % populacji pije na co dzień, a co różni kucharze pichcą we własnych laboratoriach po to, by masy biedaków usatysfakcjonować i samemu się wzbogacić. Zgadzam się z Nossiterem, że powinniśmy taki napój nazwać “alkoholizowanym napojem na bazie soku z winogron”, a winem tradycyjnie pojmowanym nazywać to, co wytwarzają pracą rąk własnych wolni rolnicy artyści. Czyli 99 % to wino nieautentyczne, natomiast 1 % to wino autentyczne. Wraca tutaj moje niby obrażanie się na rzeczywistość.
Dwa są zawsze punkty widzenia. Punkt widzenia tego, którego stać i dla którego kultura jest częścią dobrobytu i punkt widzenia biedaka, którego nauczyli czytać i pisać i który rozumie znaczenie słowa autentyczny odpowiadając zawsze: i co z tego? Dla niego kultura uległa alienacji, poszła sobie do bogatych, razem z autentycznym winem. I tak oto biedak staje się piewcą wartości, których nigdy nie zazna (podobnie jak bloger, który o winie autentycznym pisząc stwierdzić jedynie może, że faktycznie jest ono nieosiągalne). Przepyszny paradoks. Akumulacja kapitału nie nadąża za wzrostem światowej populacji. Demografia spowoduje, że Nossiter i jego przyjaciele nie uszczęśliwią świata na tyle prędko, aby na czas uratować. No cóż, pazerność, gnuśność, egoizm przebrane w dobro ludzkości zawsze będą silniejsze niż zdrowy rozsądek.
Leave a Reply