Przypisując wybitnym jednostkom wyłącznie wyjątkową i sprawczą rolę w historii niejednokrotnie zrzucamy (może nieświadomie) całą odpowiedzialność za własne życie z siebie, o wiele łatwiej jest bowiem stwierdzać: byłbym zupełnie kimś innym, gdyby nie Gomułka, Wałęsa, Świątkowski i tak dalej. Tymczasem dopiero wyjątkowość obcych mi jednostek i jakaś doza mojej własnej bierności, a może nawet lenistwa, regulują możliwość rzeczywistej zmiany losu, zawsze jednak czynnikiem zasadniczym jest wolna wola jednostki. Czy ta wola jest faktycznie wolna, czy też zakotwiczona w różnych uwarunkowaniach, to już inna sprawa. Ważnym jest to, że to ode mnie zależy, co zrobię, a czego nie i nie powinienem się, we własnym życiu, wcale przejmować, kto gdzieś tam na tronie władzę sprawuje w moim, lub cudzym imieniu. Tak zwane wybitne jednostki wcale za mnie nie przyszły na świat, ani za mnie z tego świata nie odejdą, dlaczego więc miałyby one za mnie podejmować decyzje? Trochę w moich słowach jest ideologii, trochę życiowego doświadczenia, za Oceanem uważa się to za oczywistą oczywistość, tutaj – zaś – czeka na fatalistyczne zrządzenia losu, a gdzie rzeczywistość umieściła prawdę? Wystarczy spróbować podjąć decyzję i zobaczyć, co się stanie.
Protestancka część świata odczarowała w pewnym sensie magię i zwróciła jednostkom autonomię. Właśnie ta część rozwija się lepiej, może rozsądniej, a kryterium prawdy jest dla niej fakt, że to stamtąd czerpiemy dobrobyt i postęp. Natomiast obiektywnie, czy tego chciałem, czy nie, przyszło mi narodzić się w tej części świata, gdzie magia nadal wiąże umysły i szuka rozwiązań nie w typach idealnych, a w wybitnych jednostkach, zapominając, iż one reprezentują jedynie interesy określonych grup społecznych (sam Prezes bez zaplecza nic nie znaczy, a zaplecze tak długo będzie go popierać, jak długo będzie mieć w tym jakiś interes). W magicznej części świata przywiązujemy wagę do zwykłych pierdół, w nich widząc przyczyny własnych nieszczęść (bo czyż nie są pierdołami jakieś podpisy, kwity, teczki wyciągane po to, aby zaciemnić racjonalność dokonujących się wokół procesów?), a tymczasem klucz do realizacji spoczywa w zwyczajnej wiedzy, nic nie ma w tym niezwykłego, i w ustawiczności prób, bo tak długo, jak będziemy mieć siłę do dokonań, nikt nas nie będzie mógł złamać.
I w tym kontekście stawiam, raz jeszcze, przed sobą ważność zagadnienia wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia, czekając, aż bliźni sobie tę ważność uświadomią. I to by było na tyle.
Leave a Reply