winey.pl

  • Home
    • Polski
    • Français
    • Italiano
    • Castellano
  • English
  • Polski
  • Français
  • Italiano
  • Castellano
  • Privacy
    • Prywatność
    • Confidentialité
    • Privacy
    • Privacy
  • Contact
    • Kontakt
    • Contact
    • Contatto
    • Contacto
  • Polish Blogs About Wine

O blogerach i importerach

2 July 2016 by Andrzej Szadkowski 10 Comments

siekiera i wino
To taki trochę akademicki kij w mrowisku. Dyskusja, której zwieńczeniem jest ostatni wpis Pana Sławomira Chrzczonowicza w Winicjatywie (tekst tutaj) przypomina poszukiwanie dziurki tam, gdzie rura służąca z natury swojej do melioracji jest perforowana. Zaczęła się od prowokacyjnego stwierdzenia tegoż Pana Chrzczonowicza, jakoby blogerzy winni jemu, jako importerowi, do niczego nie byli potrzebni, co spowodowało oczywiste reperkusje wynikające z urażonych ambicji. Wiem, że tekstem moim wciskam się coś jakby między flaszkę, a zakąskę, jako że środowisko za blogera winnego mnie nie uważa, dając to niekiedy boleśnie do zrozumienia, jednakże sprawa dotyczy pryncypiów i pomieszania pojęć, a mój temperament kiepskiego nauczyciela nie znosi bałaganu w głowach, chyba że jest to bałagan celowy i może przynieść określone profity.

Bloger ze sprzedażą wina nie ma nic wspólnego. Bloger to literat, a blog tworzy, bo w ogóle tworzy.

Skłaniam się tutaj do takiej definicji blogerstwa, jaką można znaleźć chociażby w tekstach Tomka Tomczyka, a więc uważam, że bloger zmierza ku Sztuce, a reklamowanie półek w sklepie może mu być pomocne jedynie jako zabieg artystyczny, lub pozycjonerski. W takim rozumieniu sporo blogów zajmujących się promocją wina zarejestrowanych w Blogosferze wcale blogami nie jest, rzecz dotyczy źle stosowanej terminologii, a nawet szamani słowa powinni być w myślach i wypowiedziach precyzyjni. Nic tak nie psuje powietrza, jak niewiedza o własnych pobudkach, wynikająca z ignorancji. Absolutnie nie znam się na winie, natomiast pisząc o nim, staram się oddzielać takie teksty od reszty i umieszczam je w kategorii „recenzje”, gdyż służą one wyłącznie pozycjonowaniu pozostałych. Inną sprawą jest, że wielu czytających moje strony lubi je, właśnie, i moje wysiłki szanuje, staram się – bowiem – recenzje pisać uczciwie, wcale nie licząc na jakiekolwiek profity od importerskiego zaplecza.

Blogerem nie jestem z powodu tego, że piszę o winie, lecz dlatego, że w ogóle piszę i publikuję w Sieci, a importerzy wina nie są mi do niczego potrzebni, chyba że czasami się z którymś napiję (za moje własne pieniądze).

Trochę w tym winy Winicjatywy, która określa nazwą „blogosfera” wszystkich tych, którzy zarejestrowali się w portalu i publikują raz na jakiś czas wlewając wino do tekstów. Rozumiem taki zabieg, z punktu widzenia obecności w Sieci ma on dla Winicjatywy kapitalne znaczenie (także pozycjonerskie), jednakże wrzucanie wszystkich do jednego worka tworzy bałagan, a w brudnej wodzie żerują bakterie i drapieżniki. Świadom poza tym, że i tak świata nie zmienię, zresztą wcale nie zamierzam, oddalam się (po zjedzeniu budyniu doktora Oetkera) teraz w koronę eukaliptusa po to, by strzelić sobie drzemkę. I to by było na tyle.

Share this:

  • Tweet

Filed Under: polski

Comments

  1. Jarosław says

    2 July 2016 at 17:14

    Dobry tekst. Rzeczywiście idzie o urażone ambicje. W digitalnej przestrzeni dyskusja o blogowaniu winiarskim trwa od jakichś trzech lat. Jest to schematyczna dyskusja, ponieważ trzy środowiska okopały się i mocno sformatowały podejścia i wzajemne oceny. Trzy środowiska? Tak, mamy do czynienia ze środowiskiem: 1) importerów, 2) blogerów, 3) regularnych dziennikarzy winiarskich. Można nawet stwierdzić, że jest jak w powiedzeniu: dwóch na jednego. Tych dwóch szturcha blogerów. Ma ku temu pewne powody. Blogerzy za dużo opisują wina dyskontów i tym samym szkodzą interesom importerów, a dziennikarze uważają, że tylko oni powinni pisać, a inni ich czytać i się zachwycać. Oczywiście są różni blogerzy; jest dużo grafomanii. Ale co z tego? Jak ktoś nie chce kogoś czytać, to niech nie czyta. Nie musi pisać dlaczego nie czyta. Dyskusja ta jest dlatego dęta i niepotrzebna, staje się nawet żałosna, ale jest także zabawna. To ją paradoksalnie usprawiedliwia właśnie, bo jest pewna radość przeczytać, że blogerzy są do bani. Nie pisze się tego wprost, ale ta myśl jest przemycana ekwilibrystycznie, zwłaszcza jak czynią ją dziennikarze, mają warsztat do takich zabiegów. Niby chwalą, popierają, ale zawsze jest w tekście coś, jakichś Judaszowy pocałunek, jakaś szpila. To fajne jest, wpisuje się w publicystykę dygresyjno-polemiczną. To się dlatego dobrze czyta. Oczywiście, że dziennikarze statystycznie lepiej piszą o winach, nie trzeba tego udowadniać. Niektórzy blogerzy mają ambicję stawania się dziennikarzami i takie bywają ich motywacje; pewnie liczą na to, że zaproszą ich do redakcji czasopism, wortali. Tak się chyba nie stanie; to kwestia podaży dziennikarstwa winiarskiego, jest komu pisać. P.S. Drogi Koala, blogosfera powinna już dawno obwołać Ciebie swoim rzecznikiem, przewodnikiem, a może i królem (jesteś wszak monarchistą!). Tak uważam, po przeczytaniu Twojego tekstu. Vivat Koala Rex!

    Reply
    • towinakoali says

      2 July 2016 at 17:46

      Dzięki, ale ja jestem tylko brytyjskim monarchistą:-)

      Reply
      • Kazimierz Mrówka says

        3 July 2016 at 18:38

        Wszak tron Króla Polski jest już zajęty. Vide:
        https://www.youtube.com/watch?v=Jcw88z_p1dY

        Reply
      • Kazimierz Mrówka says

        3 July 2016 at 18:44

        Wszak miejsce Króla Polski jest już zajęte:)
        Vide: https://www.youtube.com/watch?v=Jcw88z_p1dY

        Reply
      • Andrzej Szadkowski says

        3 July 2016 at 19:10

        A to żeś Kazimierzu poleciał po bandzie. Mam nadzieję, że teraz kruki i wrony mnie nie rozdziobią:-)

        Reply
        • Kazimierz Mrówka says

          3 July 2016 at 19:21

          W razie czego do obrony masz taką ładną (i czystą) siekierkę na obrazku. Spodobała mi się, naprawdę:).

          Reply
    • Kazimierz Mrówka says

      3 July 2016 at 19:02

      Nie znam się na blogerach, zwłaszcza blogerach piszących o winie, ale wydaje mi się, że pośród importerów, dziennikarzy i blogerów, to właśnie blogerzy są istotami najbardziej wolnymi pod słońcem.

      Reply
  2. Krzysztof Majer says

    3 July 2016 at 09:45

    Blogerzy to w większości “cywile” dlatego piszą o winach z dyskontów, bo tylko na takie ich stać. Za wina płacą z własnej kieszeni albo dostają do degustacji pakiet od Biedronki czy Lidla. Tym się różnią od “dziennikarzy”, że ci drudzy otrzymują wina od wielu importerów i producentów. Na droższe wina stać tylko “dziennikarzy” bo za nie nie płacą. Dlatego mogą pisać o wspaniałych winach po 100 zł.

    Reply
    • Wojtek says

      14 July 2016 at 01:08

      No tak, ale to właśnie dyskont napędza intelektualno-smakowe zapotrzebowanie większości naszych blogerów/smakoszy, Krzyśku. On jest wszędzie! Dyskonty, Zara i wiele podobnych sieci od innych rzeczy postrzeganych jest w naszym kraju jako prestige. Niestety! Ja, ostatnio zrobiłem turystyczny tour po południowej części naszego kraju i moje spostrzeżenia, to nóż w butelce, żeby nie być posądzanym o plagiat i tak już sponiewieranego mocno pana Polańskiego. Masakra w wodzie, ciągnąca się od sklepów, po hotele 5* włącznie na południowym horyzoncie Polandii. A mnie się podoba gdy ktoś po wypiciu wina z Biedronki czy Lidla potrafi skrobnąć śmiało swoją opinię na blogu. Część z nich to ludzie, którzy w przyszłości napewno sięgną po lepsze wina, tego jestem pewien. Dajmy im czas. Inna sprawa, to “dziennikarze”. Sądzę, że mają w sobie coś z niektórych kapłanów, z pełnym szacunkiem do tej profesji. Pewien mój przyjaciel noszący habit z powołania sam wspominał mi wiele razy o ryzyku zmęczenia materiału. Póki co, tacy jak Krzysiek Majer i Koala mają obowiązek dalej pisać i wsadzać nos po sześć razy do kieliszka, by później zachwycać świat tym aromatem niesłychanych doznań, opowiadać o swoich odczuciach masom i cieszyć nas, tych co szukają wiedzy o tym pięknym świecie win. Przecież to Wy potraficie radować się nowo odkrytym winem jak małe dziecko, które otrzymało tak dawno oczekiwany prezent. Radość, niecodzienne spojrzenie i czasem kij w szprychy dla oczekujących rekomendacji w zakupach to wielki obowiązek piszących. Pamiętaj Krzyśku, że o krok przed nami idzie mocno całkiem już nowa generacja, która sięgnie powyżej tych 3 statystycznych litrów spożycia na głowę i zacznie pytać i szukać, z dużo większym już wymaganiem. Oni są bardzo otwarci, chłonni wiedzy/jutro, niecierpliwi. Oby nigdy nie mogli napisać Wam, blogerom i dziennikarzom: czekaliśmy nas wasz mądry głos, ale nigdy się nie pojawił, chcieliśmy go słuchać w skupieniu by poznać ten świat wina, o którym tak wiele się mówi, ale do nas nie dotarł!

      Reply

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *


Why donate?

about wine in the world

  • - Wine Spectator |
  • - VinePair Blog |
  • - WineBusiness.com |
  • - Wine Industry Advisor |
  • - Wine Folly |
  • - Vivino Blog |
  • - Natalie MacLean Blog |
  • - Vinography |
  • - Emmanuel Delmas |
  • - Wojciech Bońkowski |
  • - The Academic Wino |
  • - En Magnum |
  • - Fernando Beteta, MS |
  • - The Wine Wankers |
  • - Tim Gaiser, MS |
  • - Wineanorak |
  • - The Jordan Journey |
  • - Sip on this Juice |
  • - Tim Atkin, MW |
  • - Wine Lovers-Barcelona |

Our friends

  • - www.online-tlumaczenia.pl
  • - www.lokoz.com

RSS w12zdaniach

  • Ukraiński dylemat

#winey.pl

Webmaster: 2021 @ winey.pl

  • Home
  • English
  • Polski
  • Français
  • Italiano
  • Castellano
  • Privacy
  • Contact
  • Polish Blogs About Wine

Copyright © 2023 · Agency Pro on Genesis Framework · WordPress · Log in

Go to mobile version