Wydarzenia wokół następują tak szybko, że łatwo się w nich pogubić i pochopnymi opiniami zaciemnić obraz, a ten powinien być jak najwyraźniejszy; sprawy poważne wymagają – bowiem – wyraźnych konturów. W mętnej wodzie pływają rekiny, mistrzowie manipulacji, po wszystkich stronach stawu wykorzystując sposobności. Naiwne ofiary dają się złapać właśnie z powodu braku konturów.
Wiek i położenie pozwalają mi spokojnie patrzeć na wszystko z oddalenia, staram się przy tym być jak najobiektywniejszy, chociaż dotykają mnie również chwilowe napady szału spowodowane, dajmy na to, wulgarnością profesór Krystyny. W moich eukaliptusach na takie napady szału mogę sobie pozwolić, nie jestem przecież ani naczelnikiem, ani namiestnikiem, ani innym pomazańcem. Gorzej, kiedy pianę na ustach zauważam u tych, co w moim imieniu mają decydować (z trudem przez usta przechodzi mi takie stwierdzenie).
Cóż, jestem tylko malutkim koalą o rozumku nie większym od szpilki. Piszę te moje dyrdymałki po mojemu i staram się nie wikłać po żadnej ze stron, chociażby dlatego, że – w moim mniemaniu – żadna ze stron nie zasiała jeszcze żadnego eukaliptusa, a – moim zdaniem – eukaliptusy są najważniejsze.
Nie widzę niczego złego w fakcie, że młode wilki niecierpliwie chcą zająć miejsce przy żłobie. Tak jest od zarania dziejów. Kiedyś jednak stada były o wiele mniejsze, a szczeniaki wychowywano w poszanowaniu miejsca w hierarchii. Niestety, jakiś samiec alfa pewnego dnia uznał, że trzeba wszystkim młodym wpoić, iż każde jest godne zająć miejsce przywódcy, rozbudził ambicje zatracając wyobraźnię, jako że młodych przybywało, a miejsc w grupie przywódców (pogardliwie nazywaną dzisiaj „elitą”) ciągle było tyle samo. Zamiast zwyczajnie wychowywać młode w kulcie pracy i w poszanowaniu każdego miejsca w hierarchii, bowiem i sprzątaczki i magazynierzy są potrzebni, a nie każdy ma zaraz stać się członkiem sądu najwyższego, rozbudzono ambicje i otwarto drzwi do możliwości, nie umożliwiając realizacji, ta bowiem zależy faktycznie od liczby wolnych miejsc. A tych nie ma.
Pozostaje rozwiązanie eskimoskie. Zrzucić starych przywódców z lodowca. I tak raz na jakiś czas w kociołku para wrząca rozrywa ścianki garnka i następuje kolejna rewolucja, gdzie zbiorowo zrzuca się z lodowca staruchów po to, aby zająć ich miejsce, nie zastanawiając nad rozwiązaniami ewolucyjnymi.
I tak zamiast porządnych młodych wilków, zgodnie z naturą zajmujących należne im miejsca, mamy od kilkudziesięciu lat stada młodych hien rzucających się na padlinę z nadzieją na przeżycie. I to by było na tyle.
Leave a Reply