A co będzie, jeśli wybory we Włoszech wygra Meloni i zmienią się, że tak powiem, włoskie preferencje? Wiadomo przecież, że jak Meloni, to i Salvini, a ten jest z zupełnie innych aliansów. Znając skłonność naszą do przesady i nadmiernych reakcji i wnioskując z niechęci do win węgierskich od chwili, kiedy Orban zadeklarował, aby się Słowianie wzajemnie wytłukli, bo jego chata z kraja…
Przypuszczam zatem, że państwowo urzędowo, a także prywatnie i osobiście odwrócimy się od win włoskich i będziemy kupować tylko Kalifornię, czy chociażby Washington State (rozlewane w Niemczech). Pamiętam przecież, że kiedy włoski winiarz robiący znamienite trunki okazał się prawicowym prickiem, to nawet jego włoscy koledzy wezwali do bojkotu wyrobów tegoż, no bo przecież nie uchodzi. Skończy się światowa supremacja win włoskich i zacierać rączki będą chociażby Francuzi, a nie będę wskazywał tutaj ich niepewnych koneksji.
W ogóle panuje u nas nadzwyczajny symetryzm postaw i w istocie chcielibyśmy tego samego, co nasz wyimaginowany, albo realny przeciwnik, czyli totalnej eksterminacji. Po przeczytaniu znakomitego wywiadu z prawnukiem Sienkiewicza, a potem artykułu jego przeciwnika Janeckiego, mam pewność, że z tego pata nie wyjdziemy. I żadne wino tutaj nie pomoże, ani węgierskie, ani włoskie, ani to z bombardowanych winnic pod Mikołajowem.
Kiedy już wybijemy wszystkich przeciwników, nie będziemy mieli żadnych punktów odniesienia. Pozostaniemy sami na naszej zielonej wyspie, otoczeni bezludnym światem, który gdzieś miał będzie słuszność naszych opinii.
Leave a Reply