winey.pl

  • Home
    • Polski
    • Français
    • Italiano
    • Castellano
  • English
  • Polski
  • Français
  • Italiano
  • Castellano
  • Privacy
    • Prywatność
    • Confidentialité
    • Privacy
    • Privacy
  • Contact
    • Kontakt
    • Contact
    • Contatto
    • Contacto
  • Polish Blogs About Wine

Lidler na dachu, czyli obciach w sieci

2 January 2017 by Andrzej Szadkowski 6 Comments

Noworoczna rzecz raczej bezpretensjonalnie o  blogowaniu, nie o jakiejś tam wyższości Świąt Wielkanocnych. Rozważania o tym, czy o Lidlu pisać, czy też o Biedronce są w odkrywczości swojej niezwykłe; wynurzają się jak potwór z Loch Ness wtedy, gdy nie ma o czym pisać, a Sieć z batem nad łbem stoi i nakazuje publikować. No bo jeśli nie ma publikacji, nie ma istnienia, jeśli nie ma istnienia, pustka w głowie i wokół. Tragedia, smutek, serca rozerwane na strzępy. A w Sieci konkurencja, czyli same sępy. Lidlowski bloger, nazwany zręcznie lidlerem jak skrzypek na dachu wygrywa kuranty i wznosi się do chmur nieomal dotykając wieczności.

W strasznych żyjemy czasach. Nieustannie przejściowych, a w nich grzęźniemy, bo to bagno niepewności, jako że wszystko, co tradycyjne i wymagające wysiłku (nie tylko umysłowego) poszło sobie w przeszłość, to zaś, co przed nami, tak niepewnym jest i mało zrozumiałym. Dawniej było prościej, król był nagi, czy inny dyktator, którzy za nas decydowali, do gara dorzucali, abyśmy siły mieli pracować, uczyć się do tego kazali, bo nie lubili smrodu głupoty, a my w nich wzorce mając przez życie całe wznosiliśmy się, niekiedy w szczęściu umierając.

Dzisiaj są nas miliony jednakowo głodnych konsumentów, a  gdzieś ukryci w 2 procentach zarządcy pociągają za sznurki po to, abyśmy ciągle nowe gadżety kupowali. Nadszedł, bowiem, świat mas i gadżetów, w masach roztopiły się stare elity, zabrakło wzorców, królów prawie nie ma, wszyscy tacy sami i w zasadzie wszystko wolno, jako że bóstwa pogrzebano na cmentarzysku wolności, równości, no i braterstwa (chociaż tego ostatniego nie rozumiejąc wolimy braciom szyby powybijać, przynajmniej od czasu do czasu). Szkoły przystosowano do potrzeb społeczeństwa masowego, więc wytwarzają bezkrytycznych zjadaczy gadżetów, pozbawionych refleksji, ci zaś nie zadają pytania: dlaczego, obce są im bowiem związki skutku i przyczyny (tak usunięto groźbę buntu), oni bezkrytycznie wierzą w jednoznaczność php, htm, C++, a powstałe dzięki temu ikony i plakaty segregują w komórkach mózgowych, jak rejestry w archiwach.

Na szczęście istnieje jeszcze ambicja,  ta zaś napędza silniki bardziej zakompleksionych jednostek  w drodze do upragnionych 2 procent zarządców świata i tak powoli kształtują się nowe elity. Blogerzy, w rozlicznych swoich odmianach, mniej lub bardziej świadomie, stają się częścią tych elit. Rzekłbym elit-jelit, one bowiem jak kiszki trawią i wydalają to, co im masowa społeczność w pokarmie podrzuca.

Ideałem byłoby, gdyby ich świadomość umiała połączyć to, co najbardziej wartościowe w tradycji z najbardziej odżywczymi mikroelementami masowego pokarmu, jako że częścią elit będąc pełnią blogerzy rolę również wychowawczą. Stają się krótkotrwałym wzorcem dla własnych odbiorców, którzy czytając teksty-ikony uznają, że tak właśnie trzeba.

Bloger wzorce przekazuje przy pomocy języka. Język ten można traktować różnie, pisząc jednak i angażując osobowość w to, co chcemy światu ogłosić przechodzimy od sfery profanum do sfery sacrum.  Jakie, więc, ma być to sacrum, jeżeli profanum pomyliliśmy z vulgus, z wulgarnością plebsu? Jak możemy propagować wzorce, jeśli słowa w głowie wymieszamy z łajnem? Szczególnie jest to trudne w naszym języku, gdzie wulgarność okrutnie uboga i gdzie możemy ją odmieniać w trzech, góra czterech słowach, a bloger pisarzem będąc powinien takich słów mieć setki i w nich wybierać po to, by gawiedź oszołomić.

Wulgarność sens miała kiedyś, kiedy tradycyjne elity stosowały odświętny język po to, by zniewalać innych; wtedy dobrze użyty wulgaryzm wybuchał jak bomba. Dzisiaj wszyscy jesteśmy na co dzień wulgarni, granatem więc stać się może jedynie język odświętny, w przeciwnym przypadku skończymy jak petardy w Łomiankach. I to by było na tyle.

A ludzi trzeba, kurwa, kochać.

P.S. Dołączam wyjaśnienie, po przeczytaniu w Facebooku komentarza Roberta Szulca: “Wyjaśniam precyzując: nie drażni mnie wcale pisanie o produktach z Lidla, czy Biedronki, bo taki mamy rynek i nic na to nie poradzimy, wkurza mnie – natomiast – pisanie o pisaniu, czy też cenzurowanie pisania (tak jako to ostatnio w paru wpisach blogerskich znalazłem) o produktach z Lidla, czy Biedry. Wystrzegam się, jak mogę, wypowiadania o tym, co i jak piszą inni blogerzy (no może formę mogę krytykować, zresztą tak jak i mnie krytykują, bo wulgaryzmów nie znoszę – patrz wpis w tym winnym blogu). Nie wolno mi jednak cenzurować tego, co inni piszą. Mają takie prawo i już. Ktoś próbuje nas wmanewrować w konflikty między konkurencją, nie dajmy się.”

Share this:

  • Tweet

Filed Under: polski

Comments

  1. Marek says

    2 January 2017 at 12:27

    Nie wiem panie Andrzeju, czy nasza krajowa sieć, w domyśle tuzy blogerskiej rzeczywistości zaklinający piękno lidlowskich półek, potrafią zrozumieć, o czym Pan tutaj napisał w tym swoim noworocznym artykule.
    Ja pozostanę przy tytułowym stwierdzeniu “Mamy obciach w sieci”, zrobiony w dodatku na klawiaturze przez wielkich guru polskiego winiarstwa.
    Cieszy jednocześnie, że chociaż niewielu, ale jednak, dostrzegło i postanowiło zaznaczyć ten bolesny problem naszej rzeczywistości.
    Pozdrawiam, oraz życzę udanego 2017 roku, jak również wielu ciekawych degustacji.

    Reply
    • koala says

      2 January 2017 at 12:45

      Da liegt der Hund begraben, jak mawiają niektórzy mieszkańcy Mazur. No, ale próbować trzeba (i można). Pozdrawiam.
      P.S. Teraz zauważam, jak mało precyzyjnie się wtrąciłem: nie drażni mnie wcale pisanie o produktach z Lidla, czy Biedronki – taki mamy rynek i nic na to sami nie poradzimy, mnie drażni pisanie o pisaniu, jako że to już jest zwykłe bicie piany. Co do tuzów: nie jestem tuzem, gdyż pokoleniowo i fachowo nikt mnie do tuzów nie zaliczył, dobrze mi jest na moim stołeczku.

      Reply
  2. henrykas says

    2 January 2017 at 13:50

    https://youtu.be/x2w_G2TpkWU

    Reply
  3. Marek says

    2 January 2017 at 16:15

    <Teraz zauważam, jak mało precyzyjnie się wtrąciłem>

    Proszę się nie martwić, dojrzały mężczyzna musi mieć wady…. (ツ)
    PS.
    Mnie również zabrakło subtelnej precyzji w pisaniu, no ale szaleństwa sylwestrowego wieczoru jeszcze dają o sobie znać, niestety. Najadłem się za trzy życia i wypiłem za cztery. Proszę o wyrozumiałość.
    Wyjaśniam, że daleki jestem od zaliczenia osoby Koali do elitarnej grupy kreujących enologiczne szlaki na naszych nadwiślańskich równinach.
    Pańskie wpisy, po prostu należą do innej już kategorii. Naprawdę cieszą, bowiem poddają nieustannym ćwiczeniom żywotność rozchełstanego umysłu oraz radują niekiedy mało czułe podniebienia ponętnym aromatem dobrego wina. Szczególnie w te krótkie, zimowe dni.
    Obydwaj kompetentnie wiemy, jaki mamy rynek.
    Pozdrawiam serdecznie.

    Reply
  4. Robert Szulc says

    2 January 2017 at 17:04

    Ale o co chodzi? W prostych żołnierskich słowach:

    A. Źle, że piszecie o winach z dyskontów!
    B. Dobrze, że piszecie o winach z dyskontów, tylko je sami kupujcie;
    C. Piszcie tylko o butikowych produktach rozlewanych góra po tysiąc butelek, które są góra u jednego sprzedawcy w PL (i to 2 butelki);
    D. Nie piszcie dobrze o winach z dyskontów;
    E. Nie piszcie wcale o winach poniżej 30 zł;
    F. Piszcie o winach ze sklepów specjalistycznych, ale tylko jeśli są droższe niż 30 zł;
    G. Piszcie tylko o winach butikowych albo winach ekskluzywnych (np. od 1 do 5eme Cru Classe) i dajcie adnotacje, że te z dyskontów się do nich nie umywają, ale broń Boże nie próbujcie tych z dyskontów! Lud będzie pił z dyskontów i sobie tylko wyobrażał, bo to szlachetne rozwijać wyobraźnię;
    H. Piszcie źle o winach z dyskontów, nawet jeśli są dobre.

    Reply
    • Marek says

      7 January 2017 at 13:11

      Bardzo jasno wyłożony punkt widzenia na sprawę. Język żołnierski bywa czasem dosadny, ale jak żaden inny socjolekt potrafi wyjaśnić w prostych słowach sens myśli.

      Reply

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *


Why donate?

about wine in the world

  • - Wine Spectator |
  • - VinePair Blog |
  • - WineBusiness.com |
  • - Wine Industry Advisor |
  • - Wine Folly |
  • - Vivino Blog |
  • - Natalie MacLean Blog |
  • - Vinography |
  • - Emmanuel Delmas |
  • - Wojciech Bońkowski |
  • - The Academic Wino |
  • - En Magnum |
  • - Fernando Beteta, MS |
  • - The Wine Wankers |
  • - Tim Gaiser, MS |
  • - Wineanorak |
  • - The Jordan Journey |
  • - Sip on this Juice |
  • - Tim Atkin, MW |
  • - Wine Lovers-Barcelona |

Our friends

  • - www.online-tlumaczenia.pl
  • - www.lokoz.com

RSS w12zdaniach

  • Ukraiński dylemat

#winey.pl

Webmaster: 2021 @ winey.pl

  • Home
  • English
  • Polski
  • Français
  • Italiano
  • Castellano
  • Privacy
  • Contact
  • Polish Blogs About Wine

Copyright © 2023 · Agency Pro on Genesis Framework · WordPress · Log in

Go to mobile version