Winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
Otóż te słowa znamy chyba wszyscy. Obojętna strona, z której przychodzimy i historia, jaką za sobą ciągniemy. Jakoś tak zauważam, że nieliczni komentatorzy moich wpisów chcieliby, abym określił się raz na zawsze. Wygodniej byłoby mnie szufladkować.
Blogerem będąc subiektywnie tnę po oczach i nadal tak będę ciął, ale nie za to, co w zawartości.
Mnie interesuje wyłącznie forma. Każdy ma prawo do własnych przekonań, ja zaś mam prawo wyłącznie do krytyki sposobu, w jakim te przekonania są wyrażane. Nie znaczy to wcale, że zgadzam się ze wszystkim, co miniony czas w sobie zawierał; też, na przykład, jestem przeciwny aborcji, ale świadomość istnienia Dekalogu i wolnej woli każdego z nas oddzielnie każe mi przypuszczać, że nie moim jest zadaniem zastępowanie Pana Boga. Wolałbym miłosierdzie i takie narodu wychowanie, aby każdy z jego członków na swój Sąd Ostateczny mógł stawić się z podniesionym czołem. Jest to sprawa każdego z nas, lecz nie nasza. W nasza kryje się manipulacja w celach doczesnych, a więc w założeniu niecnych. W nasza kryje się polityka.
Piękna forma uszlachetnia treść.
Forma zdegenerowana z powodu wulgarności (a wulgarnością nie są wcale poszczególne słowa), oskarżeń, czy łajania powoduje dezintegrację treści i nawet najlepsze intencje zalewa łajno, co zamiast treści daje smród.
W polityce wygrywają dzisiaj gówniarze.
Mogą mieć dobre intencje, prawidłowe rozpoznanie problemów, dalekosiężne programy, lecz forma, w jakiej starają się światu przekazać własną wartość smrodem przesłania dobrą wolę. Nie treść ich komunikatu krytykuję, lecz formę, jakem bloger, a więc w pewnym sensie moralista.
I to by było na tyle.
Leave a Reply