I może struny, może kwanty, może fale. Żadnej w tym nie czuję tajemnicy, ot, po prostu kolejne systemy, do których rozumienia można tylko patrząc z innego systemu się przymierzać, bo będąc w jakimś systemie nie ma żadnej możliwości na jego wyjaśnienie. Jestem jednią z moimi kwantami uruchamianymi gdzieś w odbiciu, a tego, co uruchomić potrafi i chce, nie poznam, jako że jest ponad moim systemem. Nie poza, lecz nade mną.
Najbliżej wyjaśnia to chyba symbolicznie przykładana do rzeczywistości materialnej i duchowej Trójca. Ojciec jest systemem systemów i zawiera w sobie wszystko, Duch jest Logosem łączącym poszczególne elementy, Syn to ludzka rzeczywistość. Lecz czy to prawda, nigdy się nie dowiem, zresztą, czy zrozumienie, empiryczne wsadzenie palca w ranę, komukolwiek w czymkolwiek jest potrzebne? Całość nas zawsze będzie przerastać.
Uzurpowanie sobie boskich właściwości chyba przećwiczyliśmy w Wuhan i jeżeli ktośkolwiek rozumiejący i posiadający władzę zatrzymania ludzkiej przemądrzałości to wie, z pewnością długo takiego kretynizmu nie powtórzymy. Ale, czy aby na pewno?
Zatem zwijając się w bólu jak robak świata, przez rzeczywistości odbite i zastane, rozedrgany falowo między Scyllą i Charybdą, próbuję absolutu, który w zasadzie przypadkiem zagościł na moim stole we flaszce Finca Sobreño Reserva Selección Especial Toro D.O., rocznik 2016. Papa Francesco nie wie, co traci, odwracając się od hiszpańskiego Toro. Grignolino to zupełnie inna waga. Taki absolucik na miarę wysokości wzgórz pod Casale Monferrato.
Nie potrafię opisać doznanego absolutu. Czuję w nim wolę, zjawisko, intuicję, rozgrzewający się do czerwoności świat. Spadł na mnie jak piorun z nieba. Kto te kwanty uruchomił? Dokąd docierają drgania? Wola, fenomen, intuicja i jakieś algorytmy, zagmatwane w magmie, z której każdy moment życia wynurza się i w której niknie, jak mówią, bez celu.
Leave a Reply