Przy okazji wejścia w wiek dojrzały, którym został dotknięty Don Cristoforo, na stole pojawiła się flaszka z rzadkiej w naszych okolicach apelacji, a mianowicie Roma D.O.C. Apelacja powstała w 2011 roku, chociaż wino w okolicach Rzymu pędzili jeszcze Etruskowie. Ta flaszka podobno pochodziła z Biedronki, miała dumną nalepkę z 98 punktami przyznanymi przez sławetnego Lukę Maroniego i faktycznie niezły płyn w niej był, choć szkoda że było go tak mało, jako że następne flaszki tej do pięt nie dorastały. Dlatego, jeśli komuś w Biedronce w oczy się rzuci Femar Roma Rosso 2018, niech bierze i nie wybrzydza. Wino jest z montepulciano, z syraha i z cesanese.
Wracam do marudzenia, bo tak już będzie po świata kres i może dwa dni dłużej. Croquemalin chciałby mnie znów zdefiniować zgodnie z powszechną miarą, która sens widzi wyłącznie w epikurejskim szczęściu, jak Petroniusz na kanapie, wpatrzony w gołe tyłki panienek, albo też efebów. Nie tędy jednak w moim wieku droga. Walczę co chwila z samym sobą, starając się oderwać od codziennych przywiązań po to, aby pokornie w opróżnione miejsce przyjąć absolut, jako że nie ma żadnej pustki tam, gdzie jest nadzieja.
Mistrz Eckhard wygląda zza chmurki, podobny z siwo zmierzwionej fryzurki do prezesa i obiecuje coraz to nowe doznania, o ile tylko będę umiał oderwać się i porzucić ambicje, które wątrobę mi jak sępy na skale zżerają. Szczerze pisząc, doczesne przywiązanie do Luki Maroniego, Nossitera, czy innego Parkera, nie wspominając nadredaktora WB, nie pomaga mi w osiąganiu równowagi, a zupełnie doczesna świadomość pustej kiesy wymusza na mnie nieodzowną pokorę.
Sypię zatem na łeb durny popiołu garść i zdaję się na nurt wartki, który zawsze gdzieś mnie zaniesie. Od czasu do czasu otwieram taką flaszkę, jaka jest w zasięgu, a jak jej nie ma, to też nie kruszę kopii i powoli dopływam do zatoki. W niej czarne wieloryby i blond panny z płetwą na ogonach, zielona ikra krabów i kamienie ostre, piasek w pięty parzący i gorące gwiazdy. Tam płynę i dopłynę, jak każdy dopłynie. Póki co, tchu nie starcza i pamięć gdzieś znika, ot za rogiem skały.
Leave a Reply