Coś nie mam ja szczęścia, o biedny miś, do urugwajskich tannatów; co się do nich wezmę, to raczej materiał propagandowy dla PARPY znajdując, niż zachętę jakąś do spożycia. Tym razem w dodatku przepłaciłem, dlatego publicznie stwierdzam, że lepiej jest szaty pokutne przyodziać i do Santiago w Compostelli pognać, aniżeli marzyć o Pomerolach i innych Korbierach. Nie będę, więc, do niczego zachęcać, ani niczego polecać, Duch Święty, bowiem, natchnął mnie wolą walki z wszelakim nałogiem.
Otóż, więc, miałem do czynienia z czerwonym sokiem z kiszonych ogórków (chociaż sprawiedliwie przyznam, że Teściowi ten sok podchodził), o lekkim aromacie gnijących ziemniaczków w towarzystwie wiśni. Tanin w tannacie za grosz, koncentracji żadnej, ogórki jeno, kiszone ogórki. Przy okazji, po spożyciu, bo koala nie wylewa, na butelce przeczytałem, że jest to napój półwytrawny, co dopełnia postanowienie moje, że w pewnym wieku czas przestać. I basta.
Estampas Tannat Uruguay, brak rocznika, w cenie 28,00 PLN za butelkę (0,75 litra), zakupione w sklepie Calwados, Grajewo (czerwone półwytrawne, szczepy: tannat). Za produkcją tego napoju nikt nie stoi, a butelkuje je równie tajemniczy Nikt.
Ta butelka dostaje ode mnie 10 punktów koali, czyli ocenę: 1* – nic nie warte. NAWET NIE WINIAWKA.
Współczuję. Pozdrawiam