Alkoholizm oraz inne …holizmy, czy …manie pojawiają się tam, gdzie zagnieździła się pustka. Coraz częściej pustka powstaje na ugorze pogubionych wartości. Alkoholizm, czyli zjawisko bardzo szerokie, w tym także patologie. Szeroko pojmowany dotyka podobno 6 milionów moich rodaków. Ja sam wypijam jeden (1) kieliszek wina wieczorem, do kolacji i nie sądzę, bym kwalifikował się do alkoholizmu, a nazwałem siebie alkoholikiem wkurzony do imentu traktowaniem wszystkich z góry przez niektórych uzdrawiaczy świata, którzy zachowują się tak, jakby wszystkie racje pozjadali. Najważniejsze uzależnienie, czyli uzależnienie od życia i Boga wyklucza alkoholizm.
Walka z alkoholizmem jest walką o odbudowę człowieka, o przywrócenie mu wiary w wartości, a więc w siebie. Tego nie zrobimy zarządzając. Możemy zrobić to odbudowując najwyższą wartość: miłość bliźniego, która jako przykazanie obecna jest w naszej tradycji od tysiącleci. “A bliźniego swego, jak siebie samego” nie ma nic wspólnego z pouczaniem, z kierowaniem, z manipulowaniem. Niewiele ma wspólnego z bezlikiem praw współczesnego świata. Bliźniego chroni Dekalog oraz jego własna wolna wola, bo tylko z niej będzie się każdy z nas przed Stwórcą rozliczał. A że większość z nas ma gdzieś Stwórcę? To już inna sprawa. Kochać bliźniego jak siebie samego i tak trzeba, a nie nauczać go, że coś jest ZŁE, albo DOBRE. To wszystko jest już w przykazaniu miłości i w Dekalogu. Powiecie, kolejny nawiedzony się znalazł. Nie nawiedzony, lecz trzeźwy alkoholik, który błaga Boga, aby ten ludziom rozum przywrócił i odebrał im wreszcie przekonanie, że to oni stali się bogami.
I takim głosem wołającego na puszczy powtarzam: “ich bin ein Alkoholiker”, także w luksemburskim narzeczu, a zdrowym wcale nie zazdroszczę. I to by było na tyle.
Leave a Reply