W zestarzałej mojej głowie z powodu pustki tamże panującej nie zagnieżdżą się rozwiązania skomplikowane. Musi być po sztuce i jak najprościej, bo jak już się utrudni, to zawinie i zakręci i mózgowie tego nie wytrzyma. Niestety, aspirując na świecznik i do jednego procenta, powinienem słowa i myśli tak makaronić, aby żaden prosty człowiek nie odnalazł tołku. Na tym polega magia szamańska kultury i słowa, że im ciemniej, tym widniej.
Przeczytałem do końca “Smak i Władzę” Jonathana Nossitera i gdybym miał logicznie te czterysta stron streścić, zmieściłbym się w jednym nie i w trochę dłuższym usprawiedliwieniu, że smakuje, bo smakuje. Tego, że smakuje z powodu terroir w tle, już nie zauważam z poziomu logicznego dyskursu. Teza ta występuje jak współcześnie ikony i obrazki, w emocjonalnej talii odczuć. Tych ileś tysięcy słów zaistniało jako fenomen złożony z obrazów, lecz nie daje się roztrzmonić linearnie.
Wykładnie obowiązująca we współczesnym świecie na pierwszym miejscu stawia wolność. Czy to jako swobodę wyboru, czy to jako jakieś tam bujanie w obłokach bez żadnego zupełnie uwarunkowania. Ideologicznie wszyscy nam to w kółko powtarzają, a więc wydaje się, że jest to opoka, czyli żadnych uzasadnień nie potrzebuje. Wolność i już. Każdy jest przede wszystkim wolny, chociaż już na co dzień przeczą temu najprawdziwsze fakty, a także zwykła polityczna poprawność.
Jeżeli zatem wolni, to chyba jasne jest, że wszyscy i nie może być tutaj wyjątków. Nawet więzień ma swobodę wyboru, być może ograniczoną, ale zasadniczą. Wolni, czyli wolno nam i nikt tego nie ma prawa zabraniać. W dziedzinie gospodarczej chodzi chyba o wolność gospodarczą. Ta dotyczy wszystkich, jednego procenta i całej reszty. Zatem mają prawo istnieć i parkeryści i globalne gusta, i korporacyjny kapitał, a także zwolennicy bio, terroir, smaków tradycyjnych i tak dalej.
Wolno Parkerowi tworzyć swoje skale i mnie w nie nie wierzyć i głosić, iż są one odbiciem szerszych zjawisk, zupełnie poza Parkerem, nawet jeśli on tego nie wie. Z drugiej strony wolno jest w Rioja być Viña Tondonia i podobać się Nossiterowi wbrew de la Serna, czy José Peñinowi. Wszystkich pogodzi czas, a wartościowanie w ludzkich głowach nie jest warte nawet złamanego pensa. Smakuje, lub nie i basta.
Uczuciowo przyznaję rację Nossiterowi, rozsądek jednak widzi, że konstrukcja Parkera jest infaillible, chociaż nierzeczywista, bo nie ma uniwersalnej skali smaku. Istnieje, za to, wyzysk i wykorzystywanie naiwnych przy pomocy takich pseudoobiektywnych wynalazków. A więc nie Parker jest winien, a jeden procent i wszem a woubec głoszona ideologicznie wolność przedsiębrania. Tutaj poezja Nossitera zamiast rozjaśniać tylko problem zaciemnia.
Rozwiązania przeciwne już mieliśmy, czyli te, które wolność odbierały. Teraz już wiemy, że daleko z nimi zajść nie możemy. Obie skrajności są złe i wszystkie muszą istnieć, bo przecież jesteśmy wolni. Pogodzi smaki czas, a skutek wykracza w czasie poza doświadczenia jednostki i nie mnie o nim sądzić. Osobiście preferuję Nowy Świat i soczysty owoc, bom jest ze świata, gdzie słońca i cukru za mało, a poza tym wódkę pędzimy z kartofli, chociaż szanuję wypolerowane tradycyjne smaki, wiedząc jednak, że jako parweniusz nuworysz skazany i tak jestem na to, co kieszeń wytrzyma.
Leave a Reply