Przy całej mojej jarmarcznej niekiedy wybujałości, dość prostackim mieszaniu bieżących zdarzeń z ponadczasowymi właściwościami tanin i prawie śródziemnomorskiej skłonności do przesady nadal utrzymuję, za Robertem Parkerem, że każdy posiadający pióro, notebook i kilka butelek wina może zostać winnym krytykiem. Są w tym jednak pewne ograniczenia i pozwolę sobie o nich powtarzać do końca dni moich, jako że powtarzając może uda mi się je do paru łbów zakutych wbić tak, aby raz na zawsze tam znalazły miejsce.
Otóż trzeba być niezależnym po to, by uczciwie degustować i mieć prawo do publicznego krytykowania. Recenzowanie nie jest działalnością marketingową ani techniką zarabiania na życie dzięki hojności producentów. Wykorzystywanie zdolności literackich do tworzenia podprogowego przekazu marketingowego jest zwykłym szalbierstwem.
Winny krytyk w niezależności swojej reprezentuje wszystkich klientów, rynkowo powiadając. Wolno mu posiadać własne opinie polityczne, a nawet pomagać sobie recenzjami przy ich propagowaniu, nie wolno mu jednak reprezentować producentów, czy dystrybutorów, a jeśli już od nich wina dostaje to tylko po to, aby uczciwie je zjechać, jeśli trzeba i pochwalić, o ile zasłużyły. W żadnym wypadku nie po to, by promować wyroby swojego pracodawcy. Od realizowania polityki handlowej są specjalne działy w firmach.
Niezależność przede wszystkim. W naszym rozbuchanym neopostmodernistycznym kapitalizmie niektórym wydało się nagle, że wolno wszystko. Wykorzystujemy swoje zdolności, bo wyobraziliśmy sobie, że oto przed nami niepowtarzalna okazja na wzbogacenie się szybko i za wszelką cenę. Zapominamy jednak, że w normalnym świecie do pozycji dochodziło się latami, a nawet setkami lat i zgodnie z zasadami, chociażby zawodowej etyki. Twierdząc, że Bóg umarł, uważamy zatem, iż wolno nam wszystko i mieszamy wszystko.
Ludziska, Panie, wcale nie są takie naiwne. Prędzej, czy później zauważą, kto tam za kim stoi i przestaną zwracać uwagę na słowną ekwilibrystykę ukrywającą konkretne interesy. Dlatego dębową deskę dobrze jest krytykować za własne pieniądze i mylić w ocenach także z własnych oszczędności; chociażby po to, by spać spokojnie i z sumieniem czystym. Niezależność kosztuje, lecz nie możemy jej kupić gęby wycierając na cudzych salonach. I to by było na tyle.
Leave a Reply