Wirus oraz inflacja zaatakowały świat. Z dnia na dzień wszystko staje się droższe i to praktycznie wszędzie. Anglosasi i nie tylko zadają zatem pytania, czy ceny wina wzrosną w przyszłym roku i jak wysokie będą podwyżki. Brytyjskie Stowarzyszenie Handlu Winem i Spirytualiami jest zaniepokojone, bowiem nawet niedawne zamrożenie opłat celnych nie zahamowało wzrostu cen, a wiadomo wszystkim, że Brytyjczycy dodatkowo zafundowali sobie brexit.
Winne są coraz wyższe koszty i problemy z dostawami. Znamy już doskonale historię z problemami kierowców w UK, wydaje się, że na razie ocalała Irlandia Północna. W zeszłym miesiącu wspomniane Stowarzyszenie wysłało list do Rządu, w którym ostrzegło, iż przed Świętami “rosnące koszty i chaos w łańcuchu dostaw spowodują wstrzymanie dostaw wina i napojów spirytusowych”. Koszty dostaw to nie wszystko, rosną koszty opakowań.
Oprócz tego w roku 2021 w niektórych dużych regionach były mniejsze zbiory, co dodatkowo komplikuje sytuację, powodując presję cenową na niektóre wina odmianowe. Możliwy jest globalny niedobór Sauvignon Blanc, niewykluczone są również mniejsze ilości Chardonnay i Pinot Noir. Należy zatem liczyć się ze wzrostem cen w tych odmianach.
Handlowcy nie chcą jednak tracić klientów. Poszukują alternatywnych źródeł dostaw. Coraz większym uznaniem cieszą się opcje łatwiej dostępne, chociażby niemiecki Spätburgunder zamiast burgundzkiego Pinot Noir.
Amerykanie martwią się coraz wyższymi kosztami wysyłki win z Europy, Australii i Nowej Zelandii i załamaniem się terminów dostaw. O około 20% wzrósł koszt transportu wina ze wschodniego wybrzeża USA na wybrzeże zachodnie. Wzrósł również koszt drewnianych skrzynek (dotyczy to szczególnie win z Bordeaux).
Idą więc ciężkie czasy. Miłośnicy wina będą musieli przeprosić dyskonty, lub szybko się bogacić. Cóż, hedonizm kosztuje.