Château Margaux Premier Grand Cru Classé, Margaux Grand Cru Classé Appellation d’Origine Contrôlée, bez rocznika, w cenie 6699,00 PLN za butelkę (0,75), do sprawdzenia w darwina.pl (czerwone, wytrawne, szczepy: kupaż – merlot, cabernet sauvignon, cabernet franc, petit verdot). Wino od Lucien Lurton & Fils – Francja. Tajemniczość na poziomie zupełnym: 5,00 punktów.
Zaś najbardziej mnie ciekawi ten brak złotówki w cenie, bo psychologia marketingu tutaj żadna, no ale tak widać być musi. Sama myśl o takiej flaszce wciąga w wir przepastny, nieomal tak erotyczny, jak staranie się Louisa Litta o dziecko. Korkociąg spadającej w otchłań wyobraźni. Wina przy ujściu Garonny tak mają. I biznes z nimi związany.
Już w samej nazwie jest coś z zepsucia ancien régime’u, przypudrowana skóra z siatką bruzd i kurzych łapek przy oczach, spocone ciała wtulone w karty Restifa de la Bretonne, wyślizgana świeca przy dziewiczym węzgłowiu. Tak sobie tajemnicę tej flaszki wyobrażam, zgłodniały dawno wyświechtanych wspomnień o jakichś pannach i teoretycznym wyuzdaniu, jako że w głowie teoria pozostała, czułości już żadnej nie ma, a czerwień na dnie kieliszka znów tanią ohydą trąci.
W zasadzie wszystko, co francuskie, a co jeszcze siedzi we mnie, jest podejrzane, no bo z definicji podejrzane być powinno. Bałbym się inne wnioski tutaj wysnuwać, omijam więc zwykle Francję szerokim łukiem, a wino stamtąd uważam za nie całkiem poważne. Nie o winie zatem dywaguję. Jak może mieszkaniec powiatowego świata uważać za poważne coś, co nigdy przed nim nawet w zasięgu wyobrażenia nie stanie? Zanim do ust kieliszek podniosę, już pod gilotynę trafię i w błoto rzeczywistości opadnie puder wyrafinowania. Czy wtedy myśleć można o smaku?