Uwaga: wino, o którym jest ten tekst, było w sprzedaży w zeszłym roku. Teraz pojawił się rocznik 2015, tego jednak Koala nie pił, jeszcze.
O ile moje wycieczki w Burgundię wracają dość łatwo w pamięci, z trudem przypominam sobie rzadkie wypady w okolice Bordeaux, gdzieś kiedyś dojechałem, chyba aż do Sables d’Olonne, odwiedziłem z pewnością La Rochelle, na krótko dotarłem do Royan i nic mi teraz te wypady nie mówią, natomiast słońce widzę ciągle nad Bretanią, którą szczególnie sobie upodobałem i gdzie sporo czasu spędziłem, pijąc i żyjąc z rysowania karykatur w Saint-Malo, a wtedy każde wino, jakie wpadło w ręce, nadawało się do wypicia bez zastanawiania nad tym, czy z Burgundii ono, czy z Langwedocji, czy też z Bordelais. Jeżeli – jednak – miałbym się opowiedzieć, po której stoję stronie we francuskiej wojnie smaków, zawsze skieruję się ku słońcu i odrzucę klasycyzm, mimo że na starość coraz mi bliżej do królewskiego ludu Wandei. Bordosy piję ze świadomością, że o wiele trudniej spotkać gniota z Château w nazwie, a nawet zaczynam co nieco odróżniać je od całej reszty, niestety – zbyt mało pozostało mi czasu, bym mógł się wszystkiego, co trzeba, nauczyć i z taką świadomością zaczynam przyspieszać głodny wszystkiego, co człowiekowi życie jeszcze przynieść może.
To wino nie jest żadnym arcydziełem, rzekłbym nawet, że może stać się symbolem nijakości i gdyby nie istniały sery, można byłoby bez Château Barrail się obejść. Ser jednak o wspaniałej skarpetkowej woni wymaga popitku bez żadnej znakomitości, a w takim razie najlepszym jest wino nijakie ze standardową gwarancją, iż nie do końca bez sensu będzie, byleby barwę miało czerwoną, klarowną i błyszczącą, a wszystkie nosy czyste i w miarę owocowe. Do tego jeszcze ciało musi mieć średnie, z takim bowiem ser związuje najlepiej swoją woń i pory. To wszystko w Château Barrail mamy, jak również umowny nieco krwawy befsztyk, dopełniony żwirową alejką, przy koncentracji niezłej, kwasowości w tle trochę bez wyrazu i przy niejakiej ziemistości. Beczki tu nie odczułem, tanin też nie za bardzo. Posmak stonowany, jakbym przegryzał brzozowe młode liście. Z camembertem polecam, tym bardziej, że i cena odpowiednia (przypomniałem sobie właśnie, na co mnie rzeczywiście stać).
Château Barrail Bordeaux, Appellation Bordeaux Protégée, rocznik 2014, w cenie 14,99 PLN za butelkę (0,75), zakupione w markecie Biedronka w Białymstoku (czerwone, wytrawne, szczepy: kupaż). Wino produkowane przez Scea Jean et Fils, butelkowane przez Les Grands Chais de France.
Leave a Reply