Któż to wymyślił? Że bloger ma reprezentować tryndy, odzwierciedlać rynek, wykreślać perspektywy? Komuś się, właśnie, perspektywy popiórkowały, a nadmiar degustowanego wina zalał, do reszty, najzdrowszy rozsądek. Marketing to marketing, a blogowanie, to blogowanie. Blogowanie, zaś, łączy się (czasami) z marketingiem w tym, że bloger pisząc promuje własną osobę. Robi to w jakimś, jemu tylko wiadomym, celu. A że używa do tego „zapośredniczeń” i nie pisze wprost o sobie, tylko – dajmy na to – posługuje się winem w promocji samego siebie? Jeżeli jest blogerem, to nie wino – przecież – jest dla niego ważne, lecz on sam. I basta. Reszta to bzdety.
Zmęczony już jestem ciągnąc wóz, który sam nazwałem „Festiwalem win hiszpańskich”. Pomysł konkursu powstały w Biurze Handlowym Ambasady Królestwa Hiszpanii pomógł mi jedynie dyscyplinując to, co i tak robiłem. Zebrałem, więc, i przejrzałem teksty o winach hiszpańskich z całej historii bloga, uzupełniając kilkoma bieżącymi (dzięki, chociażby, Biedronce i jej hiszpańskiej ofercie) i będę pomysł kontynuować z winami z innych krajów, niezależnie od wyników konkursu, bo jakiś sens w moim pisaniu, czyli autopromocji widzę, zachowując ten sens dla siebie. W końcu to mój blog. Winnego fachu, zaś, uczę się pilnie czytając wszystko, co powstaje w narzędziach marketingowych typu Winicjatywa, lub Czas Wina i u zaprzyjaźnionych blogerów (wszystkich uważam za zaprzyjaźnionych, dlatego powstrzymuję się od bezpośrednich odwołań, aby nikomu nie zaszkodzić); niektórzy pomagają mi komentarzami, którymi przejmuję się całkiem bardzo i tak mam czym się do końca istnienia Sieci zajmować, broniąc przed starczą rutyną, no i sklerozą.
Chociaż nie ze wszystkim zgadzam się z Mistrzami. Na przykład w przypadku wina Campo Lavilla Navarra D.O. 2015, zabijcie mnie, ale żadnej śliwki tam nie poczułem, co najwyżej lizol, ziemiste opary i odrobinę wodnistości. Śliwka ukryła się (prawdopodobnie) tutaj.
Najsłabsze tempranillo od kilku miesięcy i nawet cena nie jest w stanie przekonać mnie do tego wytworu z Bodegas Alconde, firmy co prawda powstałej w 1956 roku i mającej, przecież, wiele znakomitych dokonań. Co zrobić, w Odessie powiadają: „żadność frajera gubit”, a wejście do sieci dystrybucji dla ogólnoświatowych bidoków wymaga jakichś ustępstw, stąd w towarzystwie standardowych cech tempranillo pojawia się w mojej butelce mała ekstraktywność (po naszemu: za dużo wody) i brak koncentracji, no i śliwka, którą łatwo ubrać w słowa, ale trudniej odnaleźć, a za tym wszystkim znów złośliwa Królowa pokrzykując: „Obciąć im wszystkim głowy…” i to jeszcze przed Zwierciadłem.
Bodegas Alconde Campo Lavilla Tempranillo Navarra Denominación de Origen, rocznik 2015, w cenie 11,99 PLN za butelkę (0,75), zakupione w markecie Biedronka (czerwone, wytrawne, szczepy: tempranillo). Wino produkowane i butelkowane przez Viñedos y Bodegas Alconde – Hiszpania.