My tutaj nadwiślańscy przywykliśmy do dywagowania. Wręcz je sobie ulubiliśmy. To znaczy, wydało nam się kiedyś i tak to ciągniemy, że można o wszystkim i niczym, a zawsze zasłonić się będzie można dowolną etykietą. Problemy pojawiają się, jeśli chcemy z tego exegi monumentum, albo przynajmniej na krótko publicznie zaistnieć. Ujawnia się wówczas pustka zręcznie przykrywana słowami i zazdrość, która wyłazi, kiedy zaczynamy ujadać na okolice, bo tym się lepiej udało.
To tak przy okazji dzielenia środowiska na importerów, dziennikarzy, blogerów. A należałoby raczej dzielić na tych, co mają coś do powiedzenia i potrafią, co mają coś do powiedzenia i nie potrafią, co nie mają nic do powiedzenia i z tego, co potrafią, tworzą wartość dodaną, a także co nie mają nic do powiedzenia, a przy tym bezczelnie udają, że potrafią. Z tymi ostatnimi mamy do czynienia najczęściej.
W końcu sprowadza się to do jednego. Do walki o przeżycie, czyli zapewnienia sobie masełka na chlebku. U niektórych to wygląda jak nieustanny brak proporcji, niezadowolenie z tego, co się ma i pazerne ciągle więcej, ale faktycznie chodzi o to, że jeśli – nie daj Boże – poprzestaniemy na tym, co mamy, to wpadniemy w czarną dziurę niedostatku, bo traci się milion razy szybciej, niż zyskuje.
Patrzyłem kiedyś z politowaniem, jak sławni artyści ekwilibrystyką wykazywali się po to tylko, aby sprzedać jak najwięcej i płaszczyli przed byle gostkiem, który raczył się ich twórczością zainteresować. Wtedy patrzyłem z politowaniem, teraz wiem, że rację mieli oni, bo tak trzeba, zawsze było trzeba i że przeżycie polega na wyzbyciu się honoru, czy, jak kto woli, ambicji i na zawodowstwie, to zaś znaczy, zajmowaniu się nieustannym tym, czego nauczono i co potrafimy robić najlepiej.
Świadoma tego Winicjatywa rację miała pozbywając się dyletanckich misiów, chociaż przykro w serduszku i ciągle boli. Przypadkowo obejrzałem sobie wczoraj dokumentalny filmik o Galerii Uffizich we Florencji i z żoną zauważyliśmy, że wiele tam wypowiedzianych słów było o niczym. No tak, o niczym. Zupełnie jednak inaczej brzmi o niczym wypowiedziane przez takiego, dajmy na to Eike Schmidta, i o niczym wybełkotane przez dupka spod Prostek.
Leave a Reply