Tak rzekł Pan Mateusz Morawiecki i zamierzył siekierką w pieniek rzeczywistości. Ja zaś po krótkiej wizycie w kraju niegdysiejszego Renesansu zastanawiam się, czy warto z Włoch brać przykład, bo słońca i tak mieć nie będziemy, a uczyć się trzeba od tych, którym faktycznie udało się dzięki uporczywej pracy.
Dawno temu, kiedym zamieszkiwał – dzięki przyjaznej uprzejmości – u włoskich kolegów, kupowali oni wino bezpośrednio u producenta w balonach po 25 litrów, a z czerwonego do dziś pamiętam trochę cierpki smak raboso i caberneta sauvignon. Teraz Pani domu ma problemy ze zdrowiem, więc zrezygnowali z wina, które miało 13% alkoholu i zaczęli pić merlota, też kupowanego en vrac w balonach, zwanych tam damidżanami, a merlot ten, wedle ich słów, ma tylko 11%. Cóż, ja wolałem raboso, ten merlot śliwkowosłodkawy jakoś mi nie wchodzi, co (może) w jakiś sposób zepsuło powietrze w czasie pobytu. Nie wspomnę już, że okradła mnie przedtem polsko-brytyjska firma wynajmująca w sieci samochody, w duszy powinienem ich przekląć, pieniędzy bowiem z Manchesteru nie odzyskam, no ale jakie czasy, taki rozsądek koali i za głupotę trzeba płacić, odradzam jedynie czytaczom wynajmowanie samochodów w systemie pre-paid, a nazwę firmy pozostawię sobie i poszukam sposobu, aby kiedyś im dokuczyć.
Benzyny też chciałem dolać w zwykłej stacji benzynowej, gdzie kilka lat temu wybiegał do mnie pracownik i nalewał namawiając na olej, czy płyn do szyb. Niestety, takich pracowników Włochy wysłały do Brazylii, tam lepiej się bogacić, a na stacjach benzynowych królują teraz automaty, które wydają paliwo po uprzedniej zapłacie (jak w dawnym Związku Radzieckim), przy czym pod przyciskami określona jest zdefiniowana z góry kwota (dajmy na to 30 €), a pod spodem wyraźny napis głosi, że po wpłaceniu kwoty i wydaniu paliwa reszty się nie wydaje (mojej karty Maestro we Włoszech nie honorowano, jako że debetowa jest, nie kredytowa).
Wpłaciłem więc w dziurce 30 €, do pełna brakowało mi paliwa za 26 €, tyle bowiem do baku weszło, automat zatrzymał pozostające 4 € dla siebie, to znaczy dla międzynarodowej korporacji i proszę sobie wyobrazić, jak łatwo jest zarobić biorąc kasę za nic. Dziesięć tysięcy takich klientów jak ja po 4 € od sztuki niewydanego reszty. W mordkę jeża. Potem za podróż stateczkiem z Punta Sabbioni (tam i z powrotem) do Placu Św. Marka w Wenecji zapłaciłem 15 € (dziesięć lat temu płaciłem 5 €) i tak dalej, jak w paciorkach włoskiego różańca.
Bardzo proszę Pana Mateusza Morawieckiego, aby nie równał nas do Włoch, naszych złodziei w kraju wystarczy, nawet jeśli codziennie jakiś nadgorliwy policjant zastępujący Stwórcę w katolickiej (bez chrześcijańskich głupot) Polsce odstrzeli jedną sztukę. I to by było na tyle.
Leave a Reply