I znów mamy nową bożolejkę. Czas nieubłagany otwiera kolejną butelkę, tym razem z 2018 roku, chociaż ten trzeci czwartek listopada zagłuszany jest przez jazgot bankierów i polityków dochodzący z Warsiawy. A szkoda. Lepiej byłoby więcej wagi przywiązywać do ulotności smaku, niż do procesu przejmowania banków, jako że lichwa i kradzież z pewnością Panu Najwyższemu nie podchodzi. Nawet jeżeli suwerenne 17,5 procenta próbuje z mocy prawa okraść całą naszą resztę.
“Beaujolais nouveau jest najbardziej znanym winem primeur (nouveau), choć zgodnie z francuskim prawem winiarskim jeszcze z kilkudziesięciu francuskich apelacji można sprzedawać wina w tym samym roku, co winobranie, pod warunkiem oznaczenia ich jako primeur albo nouveau. Po 1 grudnia nie jest to obowiązkowe dla niektórych z nich. Podobne regulacje istnieją m.in. we Włoszech (novello) i Hiszpanii (joven). Winiarze, producenci beaujolais nouveau promują swój produkt jako proste, lekkie, bezpretensjonalne wino, co wywołuje wzburzenie licznych krytyków, którzy oczekują czegoś więcej. W regionie Beaujolais produkowane są także liczne inne wina, nadające się do dłuższego leżakowania, a niektóre z nich mają prawo do własnych apelacji. Od jednej trzeciej do połowy wina z regionu jest produkowane w wariancie beaujolais nouveau.”
W zasadzie producenci wina w Burgundii (i nie tylko) od zawsze walczyli o rynek i jak najszybsze zbycie produkcji. Wina stosunkowo młode w dawnych czasach spożywało się szybko, ponieważ nie znane były jeszcze metody skutecznej konserwacji. Wśród starożytnych Greków pojawienie się nowego wina fetowano na początku roku uświęcając cykl odradzania przyrody. Rzymianie wytwarzali wczesne wina, często z zielonych jeszcze winogron, dla pracowników przy winobraniu. Do czasu pojawienia się nowoczesnej bednarki, przemysłu szklarskiego, konserwowania wina w beczkach i butelkach ze szkła (pod koniec XVII wieku), ciągle spożywano stosunkowo młode wino. Beaujolais nouveau ma swoje źródła w tradycjach związanych z ograniczeniami narzucanymi przez naturę, chociaż wiąże się, w pewnym sensie, z celebracją cyklu odrodzenia przyrody.
Faktyczna historia Beaujolais nouveau rozpoczyna się 11 marca 1951 r. wraz z wprowadzonymi wtedy zmianami przepisów dotyczących sprzedaży wina. Opublikowany we francuskim Monitorze Ustaw wówczas dekret stanowił, iż “producentom wolno jest pozbyć się z piwnic wina ze zbiorów roku 1951 korzystając z przywilejów apelacji dopiero po dniu 15 grudnia 1951 r.” Winiarze z Beaujolais buntują się przeciwko dekretowi, chcą bowiem sprzedawać swoją produkcję wcześniej. W związku z tym w 1951 r. Zjednoczenie Winiarzy Beaujolais zwraca się o możliwość sprzedaży wina “en primeur (młode wina przeznaczone do sprzedaży jeszcze przed zabutelkowaniem lub wina typu nouveau (np. beaujolais), które należy spożyć kilka miesięcy po zbiorze, patrz festus.pl)” przed datą 15 grudnia. Wniosek został przyjęty 13 listopada 1951 r., wraz z opublikowaniem noty administracyjnej określającej warunki, “w których niektóre wina apelacji mogą być wprowadzane do obrotu już teraz, nie czekając na ogólny przepis po 15 grudnia”. Tak narodziło się Beaujolais Nouveau.
Tegoroczna bożolejka wielce była wodnista i nawet tony sera, czy wędliny liońskiej nic tu nie pomogły. Nie było w niej bananka, ani gruszeczki, owszem była spora kwasowość i aromat raczej wiśniowy. No ale świętować należało. Poza tym zauważyłem, że tegoroczna bożolejka wzbudza w człeku niejaką agresję, ale to może wynikać z całej reszty, czyli jak kto woli z anturażu.
Leave a Reply