Wino bogowie dali nam po to, abyśmy dzięki euforii czcili życie, bowiem życie nasze najwspanialszą świątynią jest, w której spotykamy, każdy z nas, własnego Boga. Ze świątyni Chrystus wypędzał handlarzy, życie bowiem nie jest miejscem na kupczenie i lichwę. Ktoś wreszcie, parę dni temu, powiedział „nie” narzucanej rzeczywistości dyskontów i bankierskich sztuczek i przypomniał światu, że nie do końca w człowieczym losie chodzi o wartości wytworzone i że trzeba pochylić się, czasem, nad wartością, która jest w nas. Życzę Ci powodzenia, Grecjo.
Dawno, dawno temu, gdzieś pod Paryżem, na spotkaniu z Agnieszką Holland, która opowiadała o naszym stanie wojennym, obecni tam młodzi Grecy z niepokojem pytali, czy w pragnieniach ówczesnej polskiej Solidarności było miejsce na marzenie. Dzisiaj tutaj, w Polsce, kiedy powoli zacierają się w głowach marzenia, słuchamy jedynie, jak syczy łajno w podsłuchanych knajpiarskich pogaduchach i trzeba było Tsiprasa, aby takie marzenie, przynajmniej w mojej głowie, przebudził. Wbrew historii i logice tutejszego biegu szczurów. Słucham, więc, sobie teraz na YouTubie Dalarasa i marzę, może Wam się uda. Ελλάδα, τα καλύτερα.
Leave a Reply